[Verse 1]
Wiesz…
Jesteśmy ludźmi, tylko ludźmi, dajemy ciepło
Nie tylko smutni przeżyli piekło, ja wiem to
Nie było lekko chciałem to przełknąć
Czułem się kiepsko, bo byłem traktowany jak przedmiot
Wiesz..
życiowy wektor zmieniał kierunki
Miałem być dla niej, dla rapu, fanów, jeszcze dla kumpli
Chciałem odpuścić, opuścić miasto
Nie mogłem zasnąć, bo każdy z nich chciał mnie na własność
Na pewno znasz to, pewnie pamiętasz
Byłeś zabawką w czyichś rękach, gniew w tobie pękał
O, czułeś bezradność
I chyba światło na chwilę zgasło, albo zasłonił je ten cały ciężar
Pękały serca, czułem to samo
Musiałem deptać, problemów sterta z bólem co rano
Wiesz.. oddałem planom najlepsze chwile
To wilczy bilet, lecz mogę śmiało powiedzieć ze żyje
[Hook]
Zgaś światło
Chce zasnąć
To miasto chce mnie na własność
Nasz czas to chwil smak co
Nie zabierze już nikt
Nie zabierze już nikt
[Verse 2]
Żyjemy miedzy sobą a styl życia jest szybki
Liczy się każde słowo, gdy pociągasz za nitki
Ja.. wchodzę na bit i wykorzystuje talent
żeby opisać Ci życie w wielkim teatrze lalek
Bo ludzie stale chcą ode mnie coś
Ale chyba zostałem tam gdzie krzepnie złość
Dalej wybrałem życie, które nie jest najłatwiejsze
Bo łatwo stracić wiarę i zagubić swoje miejsce
żyjemy w czasach, gdzie podejście nie jest zdrowe
Ludzie nie chcą nic naprawiać, bo wola kupić nowe
Uczucia i związki stały się jednorazowe
Więc puknij się w głowę i zrób coś, człowiek
Szukałem w sobie głosu serca od dawna
Słuchałem paru osób, których wersja to prawda
Nie potrzebuje ciosów, żeby deptać te kłamstwa
Na własność ma mnie tylko rap, który gram, tak
[Hook]
[Verse 3]
Możesz złapać mnie za rękę i czuć, że jestem Twój
Ale biegnę swoją drogą i nie działa na mnie ból
Wielu krzyczało „stój!” no i chciało, żebym snuł
Smutne życie wychodząc z korporacyjnych biur
Ja wole zapach piór, kartek i atramentu
Bo kładę je na stół i są warte sentymentu
Wielu stoi w miejscu i jasno się spina
Bo to miasto na własność ich próbuje zatrzymać
[Hook]