[Zwrotka 1]
Zapytaj mnie co znaczy sukces
Moim życiem dałem Ci instrukcję
Mam pierdoloną wiarę, która płynie z moich płuc, wiesz?
Nie pytaj ile mnie tu suk chce
Jeśli jesteś głupcem - to Ci imponuje, a mi już nie
Czasami bluźnię, lecz niosę worek słów gdzieś
Jeśli jestem lustrem - odbijam tu swój cel
Do respektu mam +5 i słusznie
Bo pierdolony rap wszedł mi już w krew
Dziękuję Bogu za mój dobry dom
Pomimo wrogów jestem skłonny ziom
Podać im dłoń i wybaczyć
Wiem co to znaczy błąd
Wiem co to znaczy wciąż tracić
Pierdolony los każe płacić za każdy zły krok
Ważny dziś rok, godzina, miejsce
Nieważny dom i rodzina, szczęście, ziom
Zostajesz po godzinach częściej wciąż więcej chcąc
Żona pyta: "Gdzie jest wiecznie mąż?"
Syna zostawiłeś z nią, mają wszystko - co z tego?
Jeśli nie dostrzegasz sam, że jest w tym coś złego
Syn ma PS4, półka gier nie ma końca
Mam być szczery? Co mu po tym, jeśli nie ma ojca?
Siema Polska! To zupełnie nowy B.R.O
Gdzie jest peleton? Daleko za tym gdzie me cele są
Widzę wiele ziom, wiele choć wierzę w moc słowa
Bo nie boję się zaczynać od nowa, od nowa!
[Refren]
Walczę o prawo do szczęścia
Sam dobrze wiem, że go nie masz dziś
Mijam te ludzie i te miejsca
I widzę te ulice, które zżera syf
Wiem, że to kwestia podejścia
Do stracenia dziś już nie mamy nic
Nie straszne są ślady na pięściach
Gdy zdrady i zemsta otwiera drzwi
[Zwrotka 2]
Moja wartości piramida ostatnio przeżywa remont
Jeśli tego nie widać to twój mózg przeszywa niemoc
Miłość - ta prawdziwa tu teraz siedzi za sceną
Nie lubisz wierzyć kamerom, więc przestań wierzyć raperom
Nie straciłem wiary w ludzi, nerwy zagrały tu dziś
Tak poszarpały struny i tak podrapały umysł
Jestem pewny, że tłumy uwierzą we mnie
Fortuny mi nie potrzebne, bo dumy nie zmierzą pewnie
Wielu ziomów tutaj lata z towarem
A w moim mieście teraz mówią, że to praca jak praca
Inną robotę czasem trudno tu znaleźć
Ale Warszawa chyba ma to do siebie, że nie wybaczy
Ja? Ja znowu wkraczam na teren wroga lecz wierzę w Boga
Więc kiedy idę w ciemnościach nie pytam gdzie jest droga
Wszystko zaczęło się od słowa i od słowa zginie
Idę po schodach, a nie grobach, chowam słowa w czynie
I niezależnie od tego co mi tu los da
Dopóki ja ten głos mam szczerze wierzę, że można
Zmienić coś, nawet jeśli to z podziemi stos
Przemyśl to, tak wielu teraz chce podzielić go
Życie to wypadkowa naszych zachowań
Więc lepiej już nie wierzyć statystykom prasy
Ich słowa mówią, że takie czasy
Nikt nie umie prawdy dochować
Jestem odważny, nie boję się zaczynać od nowa!
[Refren]
Walczę o prawo do szczęścia
Sam dobrze wiem, że go nie masz dziś
Mijam te ludzie i te miejsca
I widzę te ulice, które zżera syf
Wiem, że to kwestia podejścia
Do stracenia dziś już nie mamy nic
Nie straszne są ślady na pięściach
Gdy zdrady i zemsta otwiera drzwi
[Bridge]
Zaczynam od nowa, od nowa!
Nie boję się, no bo czuję moją moc słowa, od nowa!
Ocenia mnie nie jedna osoba
Próbują mnie tu sortować, od nowa, od nowa!
Gdzie moje cele są zobacz, chodź zobacz
Ich sufit to dziś moja podłoga, od nowa!
Grupę śmierci chcą mi losować
Nie boję się, nieraz zaczynałem od nowa
[Refren]
Walczę o prawo do szczęścia
Sam dobrze wiem, że go nie masz dziś
Mijam te ludzie i te miejsca
I widzę te ulice, które zżera syf
Wiem, że to kwestia podejścia
Do stracenia dziś już nie mamy nic
Nie straszne są ślady na pięściach
Gdy zdrady i zemsta otwiera drzwi [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]