[Verse 1] To nie deszcz płynie mi po twarzy dziś Tylko jedna z łez, która mnie parzy i Choćbym marzył, to nie mogę zrobić nic Bo to mój Azyl, który nie pozwala żyć Nie pozwala wyjść, nie pozwala iść Bo wątpi, że wpadłem pod koła dziś Zgoła nic nie poradzi na mój marny szkic Woła uczucia, ale nie zrozumie ich Czy choć jeden widz kiedyś czuł ten ból Co ja silniejszy od kul czuję go co dnia I na pół łamie serce, spójrz Ile dziś bije polskich serc Kiedyś było ich więcej Mam ręce, by pisać w obliczu tragedii Bo w oczach widzę twarze tych, co polegli To nie plan na promocję albumu Bo serce dzisiaj nie chce słuchać rozumu Wśród tłumu ta ja wychodzę na przeciw Chylę czoło, choć żaden z nich już nie poleci Mój ból to ratunek, oddam hołd i szacunek Zanim na cmentarzu ich zamkną do trumien
[Verse 2] Mówią czas leczy rany, lecz dla mnie zniknął Nie spierze ich Vanish, tylko trzeba przywyknąć Życie przez palce ucieka tak szybko Więc dziś mogę ich pożegnać tylko modlitwą Nie obchodzą mnie podziały, polityka Dziś stałem między ludźmi, nie wnikną Zostawmy daleko ten syf Bo nikt nie ucieknie od jego zastrzyku Zostawmy tony nierozsądnych pretensji Bądźmy dumni z korony nad orzełkiem na piersi Bądźmy szczersi od szczerych Zwycięży prawda bez armii i najlepszych oręży Historia nas nie oszczędza Lecz wciąż mamy siłę, by wspólni zwyciężać Ten dzień, serca wzniesiemy na pewno Póki w sercach czujemy dumę i niepodległość Dziś oddam hołd tym ofiarom Ich rodzinom i wszystkim tym, co kochają Nie chcę żywić się na tragedii Więc rzucam to na swoją stronę, a nie do mediów