Niszcze całą gre, to co jest chałą dre na strzepy
Błyszcze i obracam w zgliszcze, sredniość a nastepnym
Po niej etapem, sa ci best zatem rapem jak sępy
Zwłoki, dre ich przez potoki, mych twórczych natretnych
Mysli, których zastepy, formują, rymując słowa
Sztuke która z pióra, mi kapie i jest nietuzinkowa
Kiedy niesc tresc mam chęc, chce wznieść rtęc, na śmierc zarymowac
Za kazdym razem, z kazdy wyrazem bomba atomowa
Spada gdzie huta nowa, nuta wzorowa jak zwykle
Masz objekcje co do tego, no to cos lepszego wyklep
Po wszelkiej prob ilosci, brak pomyslnosci, to przykre
Nie ma nic kunsztowniejszego, od artu mego, przywykłem
Chodz wciaz nie zwykłe, linie nagminnie ze mnie spadaja
Gdy w dzwiekach stoje, słów roje wciaz we mnie rozbłyskaja
Rymy i bity przy mnie, płynnie zwinnie sie scalaja
A inni plejerzy, raperzy bez szans by przeżyć znikaja