Czas leci, ucieka, a w rutynie nie czeka Author
Dnia codziennego, na cos nie zwykłego bo nie warto
Sam tworze niezwykłosci, wspaniałosci z kazda kartka
Na ktora złorze tresci, w czesci monotonie szarpiac
Tak zyje mysli łapiac, piórem nim w góre uleca
Gdzies ze mnie, nademnie gdzie promiennie gwiazdy swieca
Niewiarygodnie swobodnie, kradnac przyziemnym rzecza
Znaczenie, przez zderzenie, ze sztuka w hierarchi leca
Błogosławie to sledzac, wzrokiem krok za krokiem brnacych
Ludzi, w skryta agonie, monotonie dni płynacych
W szarosci codziennosci, nie spełnionych i tonacych
W smutku, znaczy skutku, zajec nic im nie dajacych
Odpływam od nich rwacym, unoszacym mnie potokiem
Dzwieków perkusyjnych, perfekcyjnych sampli z mrokiem
Nad szarym smogiem, kazdym szarym blokiem i przysiegam
Gdy mysl wchodzi, radosc wschodzi, a szarosc zaczyna pekac