1
Jebani polscy raperzy, moga zmierzyc sie na teksty
Od zero dwunastego, od kazdego jestem lepszy
Watpliwosc co do tego, w kontrze do twojego zmiejszy
Do zera swieży mój, który rozdziera twój najlepszy
Automat was rozpieprzy, trescia wierszy ktore pisze
Niech moc co je przepełnia, wypełnia wasze zacisze
I spełnia sie marzenie, bo tych na scenie ucisze
Strzelajac do tresci, jakie wniesli na swoj t-shirt
No chyba ze podpisze, opuszczajac nisze kontrakt
Wysyłam wam żadania, przez nagrania dajac kontakt
Rytmiczny dzwiek tykania, łatwosc mordowania od tak
To moj dzwiek odliczania, do masakrowania ofiar
Ultra toksyczny opar, bys nie oparł sie dzialaniu
W kazdym szesciennym metrze, w ciszy jeszcze po nagraniu
Wciaz przepełnia powietrze, ten rap zetrze gre do stanu
Ruiny do rutyny, przeszlo to w moim pisaniu
2
I nie chce zmian tu wnosic, wole przynosic zniszczenie
Mam cechy specyficzne, systematyczne natchnienie
Kazde dzielo liryczne, ma fanatyczne odcienie
Tak tworze na mym dworze, w kazdym utworze plomienie
Rozniose je po scenie, dawaj oswietlenie na mnie
Bo ja to objawienie, scalenie najlepszych dla mnie
Na-nadchodzi trzesienie, wnoszenie go przeszlo w mannie
Wprawiam cie w oslupienie, nie nie nie nie nieustannie
To gówno schemat lamie, calkiem omamie cie w momet
Moja technika, oczy zamyka ciezarem monet
Mordercza stylistyka, ktorą slychac na kilometr
Przenika twoja dusze, rymem kusze deszcze komet
Aby rozjebac w momet, rymów komplet leci w seriach
Cykliczne mordy liryczne, to moj piepszony serial
Oto sztuczki magiczne, kosmicznej energi bezmiar
Efektownie błyszczacej, wymownie niszczacej bez zmian