[Zwrotka 1: Liber]
Jedni milczą, drudzy wyją, krzyczą pod zgnitą pryczą z nabitą
Szprycą chór szczytom ekstazy
Czekam, co się jeszcze zdarzy, ilu z nas przestanie marzyć
Myślę, kiedy padnie pierwszy, wtedy reszta wstanie, przejrzy
Może Finisz będzie lżejszy, może się ockną na styk na razie nie ma szpryc
Ale chwieje się szyk nie wiemy jaki będzie szczyt
Nie widać granic, trzeźwi, najebani, coraz częściej tacy sami - zboczeńcy i kapłani zakamuflowani
Jak daleko się posunie rozwój? Z rozmów do czynu chaos, anarchia
Rozbój i strach brak oparcia
Religia nie wystarcza, dla chłopaka najważniejsze
To, co trzyma w palcach
Nie to, co słyszy na mszy
Może ja uwierzę, może Ty
Niektórzy nie chcą uwierzyć, obserwując ten syf
Nierząd z kamerą wśród zwierząt
Terroryści grożą, że uderzą, rosną mafie, znikają małe
Sklepy
Wierzy i modli się papież
Na jakim to jest wszystko etapie?
Mowa o całym świecie, mowa o naszym rapie
Czy to Apogeum?
[Refren: Liber]
Świt, kolejny wschód słońca nad głową
Szczyt, może ten szczyt mamy już za sobą
Może ten szczyt mamy już za sobą
Za sobą, za sobą
Świt, kolejny wschód słońca nad głową
Szczyt, może ten szczyt mamy już za sobą
Może odejdzie i narodzi się na nowo, na nowo
[Zwrotka 2: Liber]
Rym do bitu u styku trudny do odczytu. Ile zgrzytów w nocy i świtów
Upałych bitów. Ile jeszcze do szczytu pobytu na rynku zbytu. Ile dzionków
Do końca rapowych rządów ziomków. Naraznie płyt na gazie na fazie, znaczy
W ciągu, od gongu wejścia do odejścia gongu. Oto chwila czynu, jak
Maksimus w polskim koloseum. Pięć minut maksimum formy APOGEUM może
Dopiero przyjdzie. Wyrocznia będzie chojna, cykliczna forma jak sinusoida
Odejdzie i powróci, jak wiosna na tych ziemiach. Prażki, upadki i wzloty
Na przemian
[Refren: Liber]
Świt, kolejny wschód słońca nad głową
Szczyt, może ten szczyt mamy już za sobą
Może ten szczyt mamy już za sobą
Za sobą, za sobą
Świt, kolejny wschód słońca nad głową
Szczyt, może ten szczyt mamy już za sobą
Może odejdzie i narodzi się na nowo, na nowo [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]