Weź w końcu skumaj Co tu sie dzieje Sam nie masz nic Ale masz nadzieje Że kiedyś padnę Bo masz mnie za nic Stój sam w miejscu Ja nie widze granic Spójrz sam na siebie Pan idealny W sobie masz lód Jednak łatwopalny Nic cie nie rusza Sam gówno tykasz W blasku tych słów Po prostu znikasz Czasami brak mi słów Na użeranie się z tym plebsem, zaczyna sie znów Swag za 5 stów, czyż nie? Idź dalej mylnym tropem Opisz na fejsie że banan zajął się tu hip hopem Gdybyś tyle co ja przeżył chociaż w połowie Strzelam że byś zamknął ryj i nie siedział mi w głowie Niech ktoś opowie, ile go w życiu spotkało Ile szmat go już rzuciło, ilu nocy się nie przespało Oni są głosem ulicy, wiedzą co to życie Jebie ich jakiś pedał co sepleni na beacie I chuja wbicie, wyjeba, zaniżam poziom miasta? Pożyj tydzień w mojej skórze i pizde stul, basta Nie żaden ćpunek rasta, nie żaden turbo gej Co za hajs by zabił własną matkę, ej Ty wąchaj klej, narkomanie, codzienności Jak jestem nikim, tak ten nikt nabiera ostrości Weź w końcu skumaj Co tu sie dzieje Sam nie masz nic Ale masz nadzieje Że kiedyś padnę Bo masz mnie za nic Stój sam w miejscu Ja nie widze granic Spójrz sam na siebie Pan idealny W sobie masz lód Jednak łatwopalny Nic cie nie rusza Sam gówno tykasz W blasku tych słów Po prostu znikasz Co jeszcze chcesz wyrzucić Wyjeb tą cząstke siebie w dal, mam czas żeby sie kłócić Mój pasek Gucci, tak, ten niewidzialny Owinie ci pętle na szyi, panie przewidywalny Jesteś ban*lny i smutno patrzy się na Ciebie A jeszcze smutniej mi się słucha, ja jebie Słyszysz sam siebie? No chyba nie sądze Szkoda że za takich jak ty, nie lecą pieniądze
Hajs nie jest ważny, a jak tak to za przekaz? Jak nie widzisz w tym przekazu, to co tu kurwa robisz? Beka! Czas ci ucieka, przestań mi już tu pieprzyć Że zamiast jarać i pić powinienem polepszyć Swoje myślenie, i spojrzeć w inną strone Ja mam w mózgu milion bomb, wszystkie są już odpalone I tak nie pojmiesz, Tyi cała banda wieprzy Sk**ujcie i wmawiajcie sobie że nikt nie jest lepszy Weź w końcu skumaj Co tu sie dzieje Sam nie masz nic Ale masz nadzieje Że kiedyś padnę Bo masz mnie za nic Stój sam w miejscu Ja nie widze granic Spójrz sam na siebie Pan idealny W sobie masz lód Jednak łatwopalny Nic cie nie rusza Sam gówno tykasz W blasku tych słów Po prostu znikasz I mam totalnie dość Waszego hejtu i tak od życia dostałem w kość Ale w sumie, pewnie macie wyjebe I mimo że mam ciężko w chuj, to w chuj wale glebe I w chuj wale wszystko, od rana do nocy I mimo że jest mi źle, nie oczekuje pomocy Dziś o północy, kolejna libacja I kac znowu męczy, replay i akcja U Ciebie skacze spacja, dym leci z klawiatury Przykładny ojcze, lepiej łap swoje szczury Wyłaź z tej dziury i powiedz mi to w twarz Przecież jestem zwykłą pizdą, chyba odwagę masz I dwukrotnie większy staż, w życiu w tym całym syfie Jakość nie ilość, pchaj swój głaz Syzyfie Łudź się dalej, że wszystko mam pod nosem Możesz mi w ten nos wyjebać, a ja z beatem niose kose Weź w końcu skumaj Co tu sie dzieje Sam nie masz nic Ale masz nadzieje Że kiedyś padnę Bo masz mnie za nic Stój sam w miejscu Ja nie widze granic Spójrz sam na siebie Pan idealny W sobie masz lód Jednak łatwopalny Nic cie nie rusza Sam gówno tykasz W blasku tych słów Po prostu znikasz