-Gdzie ja jestem?
-Obudź się
-Umarłem?
-W pewnym sensie, podejdź bliżej
[ZWROTKA 1]
Błysk jej źrenic oślepia mą tremę
Ciało z ciałem łączy się jak brandy i joint
Szybkie oddechy, koperta z gniewem
Zalakowana już w drodze na stos
Combo
Doznań i przeżyć- remiks jak z diabłem
Wiedeński walc
Krążą
W gościach tu sępy- woń błękitnej krwi
Ich przyciąga od tak
Home boys?
Chcą tracki rzeźbić- ja pośród tysięcy jak
Królewski paw
Rozkosz
Pól elizejskich na długość ręki
Choć ostrożnie gram
Ból obok
Pozbyłem się wyobraźni
Wyrywając drzazgi lwom z pomiędzy zębów i
Kurczowo
Trzymałem się swojej bajki z morałem tak pięknym
że teraz rzygam tęczą
Nie chcę!
Walhalli po śmierci, a za życia zdobywać nowe cele
Self Made
Karabin poezji- paliwa nie braknie
Alter: Rockefeller
Szeptem
Wzywają anioły, przytul- nie pozwól im mnie
Stąd wydostać
Bezdech!
Skoro ludzie niszczą jak choroby
Nie czuję niechęci do nich-
To już kurwa hipochondria!
W sercu zimno samotności- smutne
Przekrwione białka i bezsenność- blady jak widmo
Jesteś Afrodyto? Chyba wypadłaś za burtę
Z pokładu statku o nazwie Jedna na milion
Potrzebuję tylko trochę pieprzonego ciepła
I kilka minut słodkiej rozmowy o niczym
Ale tej nocy wystarczy spowiedź do werbla
Odkładam tarczę, topór i siadam w ciszy
[REFREN]
To zmierzch bogów, śmiech legend
Weź popiół i posyp nim czoło
Nim rzeź klonów zabierze ci ziemię
Z pod nóg i płomienie zjednają się z nocą x3
[ZWROTKA 2]
Wchodzę na Drakkar, ukłon dla Jarla
Płynę w nieznane gdy czuję znów dreszcz
Morze betonu i gęste powietrze
łączą się w pary jak uskok i śmierć
Rozgłos
Na ustach demonów spalił na popiół me plany a mknę
Odtąd
Zabójca jest gotów zareagować na najmniejszy szmer
Klątwą
Nazwali me dzieje- złowieszcza iluzja ich jebanych prawd
Sądzą
Że mogą sterować uderzeniem serca- to bzdura
Faux Pas
Ból obok
Pozbyłem się wyobraźni dopuszczając
Do kręgu wtajemniczonych zło- to błąd i
Kurczowo
Tzymałem się swojej bajki pod tytułem
Piękne oczy tu wystarczą- od tąd love
Nie chcę!
Walhalli po śmierci, a za życia zdobywać nowe ziemie
Self Made
Paraliż potęgi- paliwa nie braknie
W pa**ę ciąglę wierzę
Szeptem
Wzywają anioły- błagam nie pozwól im
Mnie stąd wydostać
Bezdech!
Skoro ludzie chcą mnie żywcem zdobyć
Krew popłynie po ulicach- będę bronił się do końca!