Nie potrzebujemy więcej słów, Porozumiewamy się poprzez ruszanie głów Tył w przód, przód w tył, tył w przód Zrozumienie ciągnie się jak glut Nagle cud, istny cud, olśnienie Zrozumienie rozplenia się jak nasienie Łączymy się z nimi jak sny jelenie My i oni, oni i my, współistnienie Ręka w rękę, ramie w ramię, rozmawianie Kończynami wymachiwanie, Przechylanie się i gibanie W prawo, w lewo, w tył, w przód, taniec Jesteśmy razem tak blisko pod tym samym rozkazem jak mrowisko Łączymy się jak nazwisko ludzi łączy Mimo wszystkich tych różnic ich dzielących Pływamy umywani falami jak humbaki Humba, humba - dajemy znaki Rwiemy się do odczuwania jak niemowlaki do ssania Mamy dość gadania Nie potrzebujemy słów wcale By zrozumieć siebie, ale Czujemy własne żale Te detale nie dają nam żyć dalej Nie potrzebujemy słów wcale By zrozumieć siebie, ale Czujemy własne żale
Te detale nie dają nam żyć dalej Bez słów znaczy nie mów do mnie nic Jak bym leżał w śpiączce, miał po szyję gips A szare zające te do łóżka kic jak po łące Gram na smyczek koncert Rozwesela mnie Twoja wiolonczela Chcę Cię mieć teraz jak jasna cholera Daję Ci znaki ciałem, Ciało się rozpościera jak pościel Otwiera na oścież jak księga Będę nosił Cię na rękach Nasza więź zaciska się jak szczęka Będę pieprzył jak Piekarski na mękach Co popadnie, lepiej bądź już dla mnie O nic nie pytam, nie chcę znać odpowiedzi Zębami zgrzytam, śledzę Cię jak śledzik Psotny duch chłodny umysł nawiedził Brak słów - to we mnie siedzi Nie potrzebujemy słów wcale By zrozumieć siebie, ale Czujemy własne żale Te detale nie dają nam żyć dalej Nie potrzebujemy słów wcale By zrozumieć siebie, ale Czujemy własne żale Te detale nie dają nam żyć dalej