[Verse 1: Boxi]
Pamiętam kumpla i tą chwilę, taszczę kiedy
Poznałem zioma na ławce wtedy, ławce w ziemi
Trza było dostarczyć ten papier w te dni
By go później zamienić na ten papier średni
Mieliśmy taki patent z ziomkiem
By w życiu być zawsze tym asem nie jopkiem
Mieliśmy zawsze z tych koksów pompkę
Dopóki on później nie wyjebał z tych koksów onkey
Jebnął też jak winstrol szkołę w tyłek
To jakby powiedział ziom wolę mieć siłę
Po tym, nie widziałem go z 5 lat chyba
Ale wiem, że to średnie ma i gdzieś tam tyra
[Verse 2: VNM]
Koleś z którym mogłem konie kraść, prawie jak brat
Od pierwszej piony poszło siedemnaście już lat
Po podstawówce w technikum nie był dziarskim chwatem
Dlatego w zawodówce skończył ślusarski patent
Od angola wyzwał siksę od dziwy
Przez to stracił rok, typ co ją rżnął dał mu pizdę z fizy
Ale skończył w końcu, po czym ciął tu
Hajs ze źródła o którym Ty byś nie wspomniał ojcu
Tzw. 9 do 5 miał dwie, ale wyjebali go bo nieźle ściemniał je
Nie ma Kuronia, hajs to wojna, wystaw oczy na front
Życie dilem na bibie nie kończy się ziom
[Verse 3: Boxi]
Drugi z kolei zioma, tu miał biznes
Niski pułap w piździe i dupę co czuła biznes
Snuła wizję gdy była spóła w firmie
Mieli te plany, a zrobiła go w chuja dziwnie
Czasem coś w pół dnia się wali jak buda ze stali
On wtedy myślał, że to wóda naprawi
Nie liczył dni w dupie je miał, liczył drobne nie hajs
Bo go w sumie nie miał
Rzucił to i wyjebał po te funty na dzika
Wierzy w siebie chodź tych funtów na styk ma
I przyznał mi się, że nie był pewien co z nim
Dziś jest pewien jakby chlał to by w glebie tu gnił
[Verse 4: VNM]
Był taki ziom, co nie zmała papier ganiał
Już po szkole gdzieś w kanałach zapierdalał, by zrobić ten hajs
Pchał coś ciągle ten sos licząc
Nielegalnie na ulicy, wiesz legalnie pod ulicą
I ciął, tą, pęgę jak kat
Wydawało się czasem, że ćpał więcej niż jadł
Ćpał więcej niż miał, częściej niż chciał
Fucha poszła się jebać, ale ciągle dzienną pensje tu brał
Wystrzelony gadał bzdury, ale był dobrym kumplem
Ostatni raz jak go widziałem smażył jakieś gofry z cukrem
Tydzień później pod celą zakotwiczył i
Teraz nie liczy pieniędzy teraz liczy dni
[Ref. VNM, Boxi]
Życie jest jedno, a czas leci jak chuj
Róbmy szmal, żarcie samo nam nie wleci na stół
Przecież jesteśmy tu po to by żyć, kochać i śnić
Ty też tego chcesz, weź się w garść i pokaż to dziś [x2]
[Verse 5: Boxi]
Kiedyś miałem w oku, błysk jak lampa
Jak trafiłem do boksu, mówiąc pysk nie szklanka
Chciałem być mistrzem, w pełni tu wierz mi
Ale ten błysk w oku naświetlił tu chęci
Medale, nie jeden dyplom wpływ miał istotny
Rzuciłem to, ale do dziś została ksywa mi po tym
Zresztą chcę dziś kołować bystrzej te stówy
Więc chce mieć ten dyplom, ale z wyższej póły
Dlatego budzę się w nocy, by później spać po tym
Jak wreszcie zgarnę i ujrzę nie cudze banknoty
Przelewam myśli i trafiam na płycie tu w sedno
Ty spij to ziom i pamiętaj, życie jest jedno
[Verse 6: VNM]
Z młodzieńczych lat na studia miałem chuj a nie chęć
Chodź jak Lady Pank zaliczona matura na pięć
Wiem, pieprzyłem ten zgiełk studentów
Bardziej niż te piątki jarał mnie fakt, że doktor zdjął mi klamerki z zębów
Rok na informie - rok stracony, rok w Anglii - rok stracony
Widzę rok w rok tylko dno skarbony (kurwa)
Za ten błąd zajebiście mi przykro
Ale nie jestem pizdą, odbije się szybko i ścisnę ten dyplom
Szkoła i Rap mam na oczach worki
Konam w piątki we wtorki daje z Angola korki
O moim życiu usłyszysz jeszcze na bicie na pewno
O swoje dbaj i pamiętaj, życie jest jedno
[Ref. VNM, Boxi]
Życie jest jedno, a czas leci jak chuj
Róbmy szmal, żarcie samo nam nie wleci na stół
Przecież jesteśmy tu po to by żyć, kochać i śnić
Ty też tego chcesz, weź się w garść i pokaż to dziś [x2]