[intro]
To jest kurwa 101 Decybeli człowieku, to jest Danny, to jest Deobson, to jest Bedoes. To jest SB Maffija!
[Zwrotka 1: Bedoes]
Aj, aj, Nina na mnie
Czuję się jak uzi, bo jest świnia na mnie
Kto jest taki jak ja? Kto ma tracki jak ja?
Nikt, ich rap to syf, no i wina na mnie
Zrobię im trip jak Quebo
Zrobię im taki trip, że nie będą wiedzieć gdzie siedzą
Wjedź swoją furą na rejon
I to rozpierdol, pokaż co jest pięć skurwielom
Mówią mi Bedo, mówią mi młody, gdy zbijają starsi pionę
Mój anioł stróż się wkurwił, gdy rzuciłem za trzy w jego aureolę
Świętym nie będę, choć robię kolejnej pannie spowiedź (amen)
Dwie suki, jedno łóżko, no to karmię obie (haha)
Czarne płuca, biała dupa na mnie się fajnie rusza, ale (ale co znowu?)
Muszę zmienić numer, bo jej kurwa go podałem (nosz kurwa!)
Ty wyglądasz głupio, jakbyś w lustrze stał z iPadem (cyk, cyk)
Moje kieszenie są sztuczne? One są wypchane, forsa
Parę stów w butach, aż wystaje siano, forsa
Moją sukę? Spoko, na godzinę, czy na noc? (cyk, cyk)
Się wbijam do hotelu to pytają czy to samo
Nawet jak zasypiam sam diabeł mówi mi dobranoc
[refren: Danny] x2
I już nie wiem czy to druga fala boomu na rap
Czy może w Stanach zaczęli grać i żyć bardziej jak ja
Bo byłem, jestem i będę tu ładnych parę lat
Niech chcę, dziś proszą, bym tknął życie w ich track
[Zwrotka 2: Deobson]
Nie wiem ilu tu ma charyzmę, chyba tylko kilku w grze
Moje teksty jak moje blizny, znajdź tu chociaż jeden blef
Zamknąłem etap i bawię flow, i bawię się grą i dławią się, bo
Niespodziewanie jestem bardziej fresh niż oni, fresh niż oni
Nie kopiuję rapu ze Stanów, weź się zastanów skąd mam to
Nie słucham muzyki zza oceanu, może dlatego mam własne flow
Kumple mówią mi "pierdol newschool", spoko, chłopaki, to tylko sprawdzian
Jakiś typ już pręży muskuł, wjeżdżam moją CR-V tam
[?] gdzie jest ta świeżość, ej, to jest ta świeżość
Bierz to dziś ode mnie i daj to dziś osiedlom
Siedem lat mnie nie było, nadrabiam
Dużo więcej od siebie wymagam
Ucz się wymawiać moją ksywę, Deobson
Jak mówię skąd jestem to krzyczę to głośno
Piastowski sznyt, warszawski styl, moje serce wrośnięte w ulice
Podmiejskie gry, stołeczne miasto, moje serce wrośnięte w muzykę
Idę tam spełniać sny o zmianach, muszę zrobić w końcu ruch
Moje powietrze, znowu oddycham, nikt nie ma tak pojemnych płuc
[refren: Danny] x2
I już nie wiem czy to druga fala boomu na rap
Czy może w Stanach zaczęli grać i żyć bardziej jak ja
Bo byłem, jestem i będę tu ładnych parę lat
Niech chcę, dziś proszą, bym tknął życie w ich track
[Zwrotka 3: Danny]
Ty, powiedz swoim ludziom, żeby zostawili jedno wolne miejsce w rankingach na moje flow
Chyba, że styl, bo flow co numer wymyślam
I płynę dumnie, a tępe durnie wróżą, że utknę za refrenem w jednym pudle z Lerkiem i kimś tam
Nucę jak V - bez szkoły, ale mi nie piszą, żebym przestał to robić
Równali do Mesa, sorry, dziś pisząc używam tylko tej samej osoby
Stawiam za przykład siebie, nie robię z rapu lekcji
Może przesiąkłem gniewem i nie piszę już instrukcji jak się [???]
Raperzy w kółko o tym samym, stary winyl w nich
Nasz rap to w kółko Wam wkręcamy nowe LSD
Wiesz, że to pchamy w stronę zmian, nawet bokiem jak Bisz
Rządni krwi, kto? My, chuj z tym jak mogę [?] dziś