ADHD (PL) - Noce na dnie lyrics

Published

0 166 0

ADHD (PL) - Noce na dnie lyrics

Noce, noce, noce, noce... na dnie Wpadłem, nie wiem, kiedy dokładnie To stało się nagle, potrzebuję więcej Częściej, mocniej, ostrzej, bardziej Proszę ładnie, powiedz, że masz te łakocie dla mnie Kiedy będę chciał, to skończę, na razie toczę batalię W kółko chodzę, bo się nudzę, może do mnie wpadniesz? Podwórko obok mieszka mój kolo, niedrogo ma moce tajne Znów podzielimy tą biel i zażyjemy kąpieli w bagnie Procentowe smakołyki, narkotyki twarde Po tym sztosie mogę zachowywać się dość niefajnie W nosie powder, w dupie wszystko, co jest ważne naprawdę Kto wie, może nigdy już nie będę w stanie żyć normalnie Wciągające są te noce na dnie, na dnie noce Co z tego, że powtarzałam wciąż, że więcej tam nie chodzę Gdzie dobre dziewczynki przeobrażają się w ordynarne proce Zarywam noce na dnie, zrywam zakazane owoce Dym i ultrafiolet, gasnące latarnie Sny spędzone z powiek Noce spędzone na dnie Dłonie drżą, usta wyschły na wiór W sztucznym świetle majaczą ćmy W jednej czaszce myśli miliona głów Błagam, dajcie złapać choć jedną z nich I nawet nie wiem już, do kogo krzyczeć Do bogów? Demonów? Do siebie?! Kurwa, dawno już puściłem kierownicę Skończę to życie na drzewie Skrzypek na dachu unosi smyczek Dotyka skrzypiec i gra Tears In Heaven Trawią mnie gorzkie słodycze (krzyczę) idąc za syrenim śpiewem Może już czas się pożegnać, co? Ta noc jest zimna jak ten pot na żebrach Może ta jest znamienna? Noc I ta jej pojebana tajemna algebra Życie to choroba śmiertelna Zdechnę jako książę, umrę jako żebrak Tego nie można nie przegrać Spektakl z piekła, boska komedia Biją dzwony na wieżach wszystkich kościołów Gdzieś w otchłani znika mój prywatny święty graal Z dołu słyszę chóry upadłych aniołów Śpiewają pieśni o cudach zaklętych w dziecięcych snach Dym i ultrafiolet, gasnące latarnie Sny spędzone z powiek Noce spędzone na dnie Więcej złych bezsennych nocy Czy tych przespanych dni jest już za mną Zwierciadło duszy, muszę je skruszyć, by rozpruć gardło Odłamkiem sinym, jak niebo nocy Które pociągnęły mnie za sobą na dno Okruchem wymownych spojrzeń niemocy W proporcji między tracąc a pragnąc Czy to można siebie pokochać do granic Tak wielce sobą gardząc? Piętno to licho, co mieszka na blokach Nie pozwala przyjrzeć się gwiazdom Piękno iluzji w płynach i prochach Tak wciąż uciekamy przed prawdą W pożyciu zwątpienia szeleści brzydota Chce cały świat wszech ogarnąć Dzień diabły usypia, te wszystkie Co czarną materią nocy się karmią Tą samą smolistą substancją Która stała się wylęgarnią ich larwom Sam nocne życie brałem garściami Nie wiedząc, jak błądzę bardzo Dzień nie dał mi ukojenia A tylko świadomość, że wciąga mnie marność Dym i ultrafiolet, gasnące latarnie Sny spędzone z powiek Noce spędzone na dnie [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]