Nie walcze z typami o bezsens Mam swoje plany więc pieprzę Ich spiny i ciągłe pretensje Od zawsze tu zdrowe podejście I powiedz ziomom na mieście Że czas na moją kadencję Że wpadłem by lecieć po więcej Przy czym niestraszne mi turbulencje boyy Dziś otacza nas western, pieprzony wyścig szczurów Ja wciskam escape, wychodzę z tłumu Omijam ich tumult, odmawiam roli w tym filmie Nie widzę muru, gdy reszta patrzy bezsilnie A mieliśmy grać w Ekstraklasie, szczyt marzeń Dziś wydajemy ekstra kasę, na barze A ten cały rap to już nie coś na fazę Za dużo pracy brat by teraz mówić na razie Idę po coś więcej, po coś więcej Idę po coś więcej, po coś więcej Idę po coś więcej, po coś więcej Idę po coś więcej Nie tańczę jak ktoś zagra Po swojemu trzeba ogarniać Wychylam z podziemia ten łeb #larwa Wystrzelam zwroty beng #salwa Pieprzonych słów armia, husaria, słuchaj jak To flow bangla, walę po kablach, to mój pokarm brat, ponad standard Pcham to a czas goni, banknot chcę mieć w dłoni Hardcore w drodze na Olimp, trasą inną niż oni I chuj, już nikt nie powie mi stój, nie spuszczę broni nie tu Ten vajb daje mi luz, właśnie pociągnąłem za spust Najwyższy czas na sukces, chyba już mam go na muszce Mocno złapię nie musnę, zapełniam papier nim usnę Nie szukam spokoju w lufce, szybuję w górze jak mój cel Dawno spaliłem hamulce, mimo to stanę, na półce