7 Aurelius - 616 lyrics

Published

0 360 0

7 Aurelius - 616 lyrics

[Zwrotka 1: ALhemik] Ekskluzywne dziwki mam ich kurwa całą masę Mam zajebisty bit, co nakurwia ba**em Toczy się mój Bentley na platynowych felgach Na szyi gruby łańcuch, diamentowy grill na zębach Mam to w dokumentach, jestem ostrym gnojem Zrzeszeni w temacie, to gwałty i rozboje Mój zajebisty harem, wyjebie Cię w powietrze Tylu zajebistych szmat nie widziałeś nigdy jeszcze Letnie rezydencje w najcieplejszych częściach świata Głód, nędza i kryzys to mi koło chuja lata Gardzę kawiorem, homarami w białym winie Tu płonie gruby hajs i w bogactwie życie płynie Beretta ze złota, glock na platynie Diamentowy kałach, tu policja szybko ginie Palę skręta, pale za skrętem skręta Właśnie go odpalam, ognia mam już w rękach! [Zwrotka 2: Alien] Życie w pierdlu, to nie są rurki z kremem Jestem Alien, pamiętam gdzie zaczęłem Jakbyś tu trafił, był byś moją suką Przy każdym śniadaniu, przedstawiałbyś się dupą Nachylałbyś się dupą i robił mi laskę Jesteś dziwką, spust poleci ci na czaszkę To już wszystko było, teraz wyjebane Dziwki znów, kurwa oblewam szampanem Najlepsze fury, najlepsze prostytutki Kokaina, wódki, przypalone stówki To całe moje życie, ej, chuj z prawem Jestem hustlerem, zdaję sobie z tego sprawę Od małego chciałem mieć, własny burdel Palić pieniądze posuwając drogą kurwę ZWT ,czyli sześciu kozaków Cała ekipa, znowu na tym tracku! [Zwrotka 3: Siuslonskee flejva] Siuslonskee to ten typ, co ziołem myje zęby W jednej dłoni czarne bongo, w drugiej wciąż powstają skręty Lecą buchy z płuc, jak powietrze przez wentyl To czyni mój styl świeższy od pierdolonej mięty Na bicie język cięty, to ZWT patenty By ssać te czarne lance sukom nie trzeba zachęty Pytasz mnie o sk**, błyskawicznie stawiam puenty Ciągnę z wora te punchline'y, tak jak Mikołaj prezenty Tak jak ja przy mikrofonie, napierdalam jak najęty Tak z United Brockers(?) ziomki, zostawiają parkiet wklęsły Hip-hop kultury, wielbię cztery elementy W każdym z nich sprawimy, że z suk ciuch zostanie zdjęty Dobra chyba czas, kurwa zmienić ten rym Ekipa znów zebrała się by produkować dym Wiadra, grube lufy, kacze po trzy giety w każdym bacie To jest modus operandi Zrzeszonych W Temacie! [Zwrotka 4: Tehnikk] Ty ścisz mikrofon, kiedy wchodzę do studia Siłą głosu robię przester, niektórych to wkurwia Technik tego składu, człowieku, elita ZWT luźnie życie, z ziomami na bitach Gangsta rapu król ziom, ja tak sądzę Z postępu jest flow, za flow są pieniądze Za hajs jest wszystko, do hajsu ciągną kurwy W Temacie Zrzeszony ta, z tego jestem dumny Platynowy kastet i grill na zębach Krzywo na mnie spojrzysz ze światem się żegnasz Lewy, prawy, prosty, z kolana po żebrach Ze mną zadzierasz Zobaczysz że przegrasz Nie boję się nikogo, ha, słuchaj dzieciak Lepiej zejdź mi z drogi, bo na OIOM będziesz leciał Nie pucuj się tu Ta, bo skończysz marnie Frajerom łamię kości Ta, profesjonalnie! [Zwrotka 5: SKATE aka MC Horus] Skate moje imię, całe życie w siwym dymie Chwila płynie na rozkminie żyję w ZWT rodzinie Palę wciąż marihuanę Zawsze pyski nastukane Płonie ciągle gram za gramem Nigdy się nie liczę z sianem No a potem dziwki, koks Będę ruchał całą noc Koksem przepełniony nos Wciąż na konto spływa sos Krąży gibon z ust do ust Ze spojrzeniem ciągle spust Przed oczami znowu biust Zbieram dupy tak jak chrust Mam platynę, srebro, złoto Nie zrozumiesz tego cioto Znasz ten głos nie pytaj kto to Na bit wjeżdżam znów z ochotą Palę skręta co dnia Ciągle w ręce trzymam ognia Whisky zawsze spijam do dna Znów pod domem fura Bonda Sobieszewo, Wrzeszcz, czy Chełm Nikt tu nie jest kurwa psem Gdzie co kupić ja to wiem Gibon płonie w każdy dzień MC Horus, czyli Skate Ciągle popierdalam z batem Co dzień rucham dobrą szmatę Palę hajs, czyli sałatę [Zwrotka 6: MC Koxx] Wiesz co to człeniu? To jest platyna! To jest to, co z dumą w ręku trzymam Kieta, Glock, sikor i inne gadżety To jest co ja mam, nie ty niestety Kajdan wisi na szyi, wiesz to jest splendor MC Koxx tnie ulice, twarze bledną Fura toczy fele, gary tłoczą wachę Sunę na relaksie moje płuca raczę machem 24-ki toczę w pełnym słońcu Przecież muszę ruszać dupę swoją w końcu życie na prestiżu, nie ma na nas bata Problemy rozwiązuję przy pomocy gnata Dzień jak zawsze na wyjebanym tingu Nie ma dnia bez ka-ka-kaczingu Giga tony hajsu, puszczam luźno z dymem Wiemy o co chodzi, kochamy platynę!