3003 - HMX lyrics

Published

0 261 0

3003 - HMX lyrics

Nie myślę już wcale, by się tutaj wstydzić Patrzę na zegarek, mój chyba czas wybił To szybki numerek, raperom na scenie zapewnię aferę, jak Lew Rywin To daje nadzieję, gdy z dźwiękiem dziś Wjeżdżam na Twój teren, jak MTV Cribs Wpadłem, jak nikt Nie jadłem obiadu, więc zjadam tu ich Pomału do celu od dwudziestu lat Choć wielu, by wolało, żebym przestał grać Przestać mam? Mój potencjał znasz Nic nie powie reszta, kiedy w rękach mam mic Jak Riley Finn wszystko tu dziś uzyskałem pracą Te sk**e, mój styl i każdy tu rym tłumaczą Ci to jak translator Mów mi Korzeniowski, bo duży mam dystans, wiem o co z tym chodzi Gorzej, że Ci chłopcy są dziś jak barista, bo każdy tu z nich chce tylko mi słodzić Jestem typem szaleńca, lecz kiedy wchodzę na te bity, to zawsze napędzam To tempo i powiedz oponentom, że robię to za często, aby skończyć w Tesco Swój byt i chuj z tym chłopaku, lecę na poczwórnych, pcham MC's do piachu Się bawię jak Bachus rymami na tracku, nie dając Ci chujni, poznasz po tym fachu Mnie, tu dziś, wiesz kto wbija do gry Ruszyła ta lawina, bo gdy tylko tu nawijam, to słychać, że karta tu sprzyja już mi Jestem, pędzę, więcej Ci dam Reszcie powiedz że wreszcie w to gram Kiedy wchodzimy na bity nigdy nie ma tu tej lipy, hashtag; iglasty las Musiałem to tak, musiałem to tak dziś tu zrobić A gdy nie masz jaj, gdy nie masz jaj, nic nie spłodzisz Dobrego na bitach, dlatego Cię pytam o ego tu dzisiaj Bo wiedzą że płyta, mój sezon dziś wita, zbyt długo to przyczaj grałem tu tak skromnie jak Jezuita Lecz dziś, pora, pora nakarmić swą dumę W locie krzyczę Tora-Tora, się wyróżniam; Emanuel Olisadebe i boli to Ciebie, gdy gonisz zmęczony, a to nadal debet Ja wolę być pewien, powoli ten szczebel omijać, nawijam i widzę dziś Ciebie I widzę scenę, ona jest tu troszkę w szoku, szoku Mój rap to antidotum na rapsy tamtych tłoków Mocniej, szybciej, dalej w to gram A pośród tych lalek mów mi Mr. Punch Pora na lunch, zjadam tę scenę Nadal nota bene, wpadam i coś zmienię Nie chcę być raperem Wolę na tej drodze zostać ghost riderem To Twoje problemy i wiesz co się dzieje Już nie czuję tremy, jedynie wkurwienie Na świat, muzykę, tych ludzi I te hasła proste, politykę, budzik To co daje postęp, na całe te brudy I dziwne emocje, gdy z kacem się budzisz O, gram zdrowo ziom co lepsze na tej bani Dawno będąc ponad modą tą; Wieża Eiffla; Paryż Skreśliłeś mnie stary, to masz przejebane Dziś czujesz te ciary, gdy gram to na amen Gdzie liczą się dziary, nie liczy się talent A to usłyszałeś i zmieniłeś zdanie Wierzyłeś w to stary, jestem Twoim fanem I też czuje ciary, że tak to nagrałem Gdzie liczą się dziary nie liczy się talent A to usłyszałeś i zmieniłeś zdanie Mój krajobraz coraz piękniej tu wygląda Zmiany sceny cykliczne jak zmiany Jamesa Bonda Dziś oglądam jedząc torta, takie widowsko I nie jest mi za słodko, że sukces jest tak blisko Ale wchodzę na bity, zawsze tu jestem tym kotem w tej grze Dalej dla sceny jak Propejn i lecę tu przy tym po bicie, jak VNM Taki progres, progres, szmato dziwi Cię to? Mam punche ostre, jakbym naostrzył je tu maczetą Siema Kraków, siema Tomaszów, siema Polska Wszystko dziś gra tu, już więc na luzaku spalam jointa Za lata treningów, godziny w pizdu Wiary tu mimo słuchania tych gwizdów Idę za ciosem jak na ringu Level podnoszę; gama fis-dur Miło słyszeć, jestem w grze, to całkiem spoko Gdy pytają mnie jak leci dziś, mówię dość wysoko Jestem spokojny, o to gdzie to doleci dziś Scena puszcza oko mi, gdy znów cisnę zwroty im