2sty - Puzzle lyrics

Published

0 247 0

2sty - Puzzle lyrics

Raz, 2 do S, joł, ta... [Zwrotka 1] Mylisz się myśląc, że nie wiem co to miłość Znam ją bardzo dobrze, Ty, prawie, że na wylot Od czasu, gdy zajebał mi ją ziomek Ale dziś to przeszłość i możemy zbić pionę, co nie? Chyba tak, ale dalej głucho w telefonach A mieliśmy, wiesz, pójść gdzieś na browar Popatrz, każdy poszedł swoją drogą raczej Jeden tyra, drugi pijak, ja nie tańczę z wybielaczem Pod nosem, serce moim głosem na pętlach Wiesz żaden z nas nie urodził się po to by przegrać Każdy z nas wypluwa płuca pod bit A jest w chuj innych opcji, by tu zbić kwit, milcz, ej Gram dla swoich i dla kumatych gości Którzy wiedzą, że kurwa, nie ma rapu bez emocji Właśnie tak, wierzę, że chcesz mnie słuchać Mimo, że kiedyś czas amputował mi uczucia [Refren] Weź se puzzle na stół, włącz ulubiony track Z tysiąca elementów ułóż swoją twarz Patrz, miłość i seks, przyjrzyj się, to Ty I albo cieszysz pysk, albo spadają łzy [Zwrotka 2] Ja myślałem, że to przez to, że we łbie mam mętlik Ale chyba serio świat jest pierdolnięty, bo Mieliśmy tylko spalić jointa i się pieprzyć A ta cudna, zimna suka pisze, że tęskni Co to jest? Cześć, tu 2 do S! Serdecznie pierdole ten znieczulony seks już Czytaj znieczulenie serc, bo się boje konsekwencji Już wiem czemu częściej się bije po piersi Może w końcu, ta, skruszę kamień I będę żył dla niej, bo któraś mnie obdarzy zaufaniem Może ona, i to było mega Żaden desant, raczej ciary na plecach, i Cieszy mnie ból, kiedy przełykamy ślinę I niech ściska za szyję to, bo nie, mam tę anginę Jeśli jestem Ci coś winien, to to wykrzycz Nie chcę zwątpić we wszystkich Jebać brokat i cycki! [Refren] [Zwrotka 3] Było tak, że cisnąłem bekę ze skurwieli Co pluli mordą jakby słuchali k**a Keli Na chodnik, bo chyba chowali ból W ślinie, która w końcu spadała na bruk Potem brali ją pod but, jakby chcieli ukryć prawdę Przycisnąć do gleby, rozmazać na zawsze No właśnie, i gdy patrzę na to teraz, to Dochodzę do wniosku, że wszystko się zmienia Bo świat może wkurwiać, gdy chlejesz Gdy wychodzisz w piątek, a wracasz w niedzielę Widziałaś co się dzieje, gdy siedziałem na kacu Do dziś mam koszmary od tamtych moralniaków Że któraś będzie w ciąży albo coś tam Że miało być tak pięknie, a wystawiłem ziomka Wiesz, siedzę sam, tylko deszcz mam za szybą Ale wysiadam z busa, by pójść poza horyzont [Refren]