101 Decybeli - Melancholie lyrics

Published

0 219 0

101 Decybeli - Melancholie lyrics

[Zwrotka 1: Vixen] Podnoszę morale, le-le-lewituje w chmurach Trzeźwym okiem chcę patrzeć, ale kiedy mogę odfruwam Na zielonym dywanie lecę, wierzę, że się uda Bo to nie cuda tworzą wiarę, ale wiara czyni cuda Brachu, potasuj te karty, grajmy bez strachu o wszystko I nie pakuj mi prawdy, że nie starczy nam hajsu na piwko Jestem blisko prawdy, że każdy dziś ma to, co chciał A ma przyszłość ciągle jest w mojej głowie, błogostan Pokonany smok, po warkoczu wspiąłem się na wieżę Bo szukałem miłości wciąż, co da mi przebaczenie I sorry, że nie będę mówił już o tym tak często jak dawniej Ale znalazłem ją w końcu, już ci powiem, co znaczy dla mnie Szczerze, nie chce mi się wracać na ziemię kiedy jestem tu To jak kupić cadillaca, ale jeździć polonezem znów Bez jaj, to nie po to szukam siebie, by wzrokiem błądzić tu Ten świat to kolo z zezem, musisz patrzeć między oczy mu Miedzy skrajnościami widzę siebie, i tam szukam raju, równowagi Cały czas tu jeżdżę, brat, na manualu [Refren: Vixen] Dziś podleję melancholie I niech kwitną blaskiem w oknie I niech patrzą jak ja rosnę Niech się śmieją, gdy się potknę Podleję melancholie Będę z nimi patrzył w okno I się śmiał z nimi z siebie Obserwując dorosłość za oknem [Zwrotka 2: Buka] I mogą mówić swoje bla bla bla, jak zawsze Znasz mnie, nie słucham rad, rad, rad, mam własne zdanie I plany, by każdą porażkę przekuwać na brak ich następstw To na blat, to ma sens I mogę zdobyć cokolwiek i uprzytomnić ci człowiek Że tylko w tobie odpowiedź na to jak to zrobić Niewiarygodne, to policz ilu na kartach historii Przegrało walkę lecz wygrało wojnę A oni dalej będą pierdolić co powinienem Wiem, daruj sobie, z teorii mogę mieć ndst, liczy się cel I pomysł, pasja nie ma ceny, pomyśl, do dziś spłacam raty za litery Zdrowie, może to docenisz w drodze na Mount Everest I never less podziemi najgorszych miejsc i po sam kres idę I bierz życie jakim jest, powoli i nie licz na fory Dziś podlejmy melancholie, wszystko da się nadrobić [Refren: Vixen] [Zwrotka 3: Mam Na Imię Aleksander] Jestem wylewnym typem i życie zdarza mi się wylać Jak czarę goryczy prędzej niż wódeczkę na imieninach Ale nie przeżywam, mój rap przeżyje nas i tak To ciężki stuff, a nie sratata sycąca jak tic-tac Moja przyszłość jest czarna jak Iran, znaczy, ropa na niej A i tak jakaś słabości chwila znów mnie zwali To zamulanie japy, to sztuka narodu tutaj I wylewane pomyje na nich, dla nich to odczucia Chcesz mnie szukać, chowam się w odmętach łóżka Jak nie seks co uzależnia, to depresja zabójca co wkurwia Na dwóch burtach stawiam suburbia i centrum Jedno i drugie chujnia, ale wciąż lepsze niż Facebook Z konkretów na zamułe, co trują dupę jak wąglik Znam kąty, które pomogą mi być przytomnym To kąty zbyt ostre na status quo, czy opcje off Robię rapy wciąż, robię raport, co? [Refren: Vixen]