Gdy pod koniec kwietnia ubiegłego roku światło dzienne ujrzał teledysk do „Żyć jak Himilsbach i Maklak”, który promował składankę Step Records – „Rap Najlepszej Marki”, a jednocześnie był zapowiedzią solowej płyty artysty pod tytułem „Wielkie Wojny Małych Ludzi”, fani Hukosa mogli ostrzyć już zęby na kawał solidnego albumu od swojego ulubionego rapera – wszak singiel na to wskazywał. Premiera przeciągnęła się do 25. września bieżącego roku, emocje nieco ostygły, ale za to mogliśmy liczyć na album dopracowany do granic możliwości. Rzeczywistość sprowadziła nas jednak brutalnie na ziemię Hukos to nie jest typ rapera, którego tracki można usłyszeć w rozgłośniach radiowych czy znaleźć na smartfonach nastolatków. To artysta, który poprzez ciężką pracę, nie patrząc na to co wypada a co nie, dąży do tego aby zostać choć w małym stopniu zauważony na scenie, na której jeden raper przegania drugiego w nadmiernym kopiowaniu swojej twórczości. Sęk w tym, że jeżeli w dzisiejszych czasach nie nawijasz o pieniądzach, tysiącach koncertów i napalonych groupies, nie jesteś łakomym kąskiem dla nowego potencjalnego słuchacza „Wielkie Wojny Małych Ludzi” to zupełne przeciwieństwo wyżej przedstawionego schematu. To pewnego rodzaju protest i okazanie bezsilności człowieka, który aby mieć z czego żyć, musi wyjechać za pracą do Ameryki, który nie otrzymał niczego po znajomości czy poprzez wysoko postawionych rodziców, który boryka się z problemami przeciętnego człowieka. Można rzec stary, dobry, wkurwiony Hukos. Ale czy na pewno dobry? Tematycznie mamy tu momentami dość dziwne odloty, tak jak w zupełnie nieudanym i w odczuciu wielu niepotrzebnym storytellingu „2 Kreski”. Skoro sam artysta przyznaje, że zawsze stara się aby album opowiadał pewnego rodzaju historię, to za cholerę nie jestem w stanie zrozumieć, jaka historia została przedstawiona w tym momencie. Reprezentant Step Records nigdy nie był uważany za wirtuoza techniki, jednak po bitach pływał zazwyczaj poprawnie. Świat idzie do przodu, a on jakby stanął w miejscu. A kto stoi w miejscu, tak naprawdę się cofa, czyż nie? Co prawda, mamy tutaj wiele „świeżości”, na czele z nigdy wcześniej nieużywanym autotunem w tracku „Cały Twój Swag”, ale w założeniu rapera, miała to być szydera z standardów stosowanych obecnie w hip-hopie. Rozumiem, że Hukos nie celuje w młodzieżowy target, jednak płynąc w sposób podobny do tego, na „Knajpie Upadłych Morderców”, przy doborze bardziej nowoczesnych bitów, ociera się o granice komizmu Za bity na „Wielkich Wojnach Małych Ludzi” odpowiada trzynastu producentów, na czele z Ka-Meal, Eljotem, 101 Decybeli czy Bob Airem. Na szczególną pochwałę zasługuje Ejot, który usmażył bardzo dobre biciwo do „Chłopcy idą na wojnę”, ale produkcje w „Daleko do domu” czy „Bunt i kompromis” w pełni mu dorównują. Fajnie brzmi też użycie gitary w „Odchodzić by powracać” przygotowanym przez Poszwixxxa. Pozostałe bity są dobre, jednak nie wyróżniają się niczym, co mogło by przykuć uwagę nowego słuchacza, a na takich chyba najbardziej zależy Największym plusem płyty jest dobór raperów, którzy położyli na niej swoje gościnne zwrotki. Cira w „Bunt i kompromis” po raz kolejny udowodnił, że swojego kompana pod względem techniki składania wersów jak i samego flow odstawia o lata świetlne. Jeżeli taką formę zachowa na „Pocztówkach z miasta B.” to czekam z niecierpliwością. W „Chłopcy idą na wojnę” usłyszeć możemy PeeRZeta oraz KęKę. Reprezentant Prosto Label od dawien dawna, czego się nie dotknie wychodzi mu po prostu dobrze i tak było w tym przypadku. Dodatkowym aspektem jest tematyka utworu, w której nie ma co ukrywać, KęKę czuje się jak ryba w wodzie. W przypadku PeeRZeta, dziw bierze, że tak uzdolniony zawodnik, osiągnął tak mały poziom rozpoznawalność i godzi się na znikomy poziom promocji. Mocna pozycja jaką zdążył już dawno osiągnąć w podziemiu, nie wzięła się znikąd co pokazał po raz kolejny Mimo całej sympatii do Hukosa, jak i sentymentu z jakim wracam do „Ostrze Moich Oskarżeń” jak i „Knajpy Upadłych Morderców”, to z przykrością muszę stwierdzić – „ta płyta niestety nie rozjebie.” Płytę wciąż możesz zamówić na preorder.pl Odsłuch znajdziecie na oficjalnym kan*le Step Records