Jest zwykle brzeg i przystań snów Jest chwila przed i start Jest jakiś Hel i morze słów Jest chęć, by wiatr smagał twarz Jest jakiś jacht, co jak Grand powstał z marzeń Są krzyki mew, cichy szum w muszli rąk Jest nagły sztorm, rafy skał,sól na twarzy Twe SOS wtapia się w mętną toń Toniesz, toniesz, toniesz w pustych dniach Toniesz, toniesz, toniesz w morzu zła Tak z dnia na dzień, przez skargi fal By złapać grunt dla stóp Znów brzeg i łódź do góry dnem Znów ziemia chwieje się Ach co byś dał, aby znów przeżyć burzę By jeszcze raz z rykiem fal zmierzyć się Gdy nowy dzień dławi cię suchym kurzem Masz w sobie żar i ten żar spala cię Toniesz, toniesz, toniesz w pustych dniach Toniesz, toniesz, toniesz w morzu zła I w kółko tak, jak światem świat Jak Ikar w otchłań wód Przez dym, przez wiatr By wszystko znać Smak łez i gorycz fal