[Zwrotka 1] Dali mi żyć, bym robił to co oni Miał numer pesel i żył tu jak anonim Chcą byśmy dogorywali w tej kakofonii Więc odpalamy lont A jeśli trzeba będziemy się bronić Zerwiemy nić ich chorej monotonii Sprzedają fałsz i chcą by się pokłonić Czy ich Bóg widzi to? Widzę jak stado osłów idzie do nich Nikt nie zadaje pytań, nikt nie wątpi To marny żywot co bliżej mu do agonii Słowem podpalam stos A jeśli chcesz, ty wiesz gdzie masz się schronić Wysoko wzleć ponad ich zabobony I żaden z nich nie zdoła cię dogonić Na ziemię spada [?] [Refren] A oni tego nie zabiorą nam Każdego dnia wcielamy nowy plan Ty nie zabierzesz mi tego, bo dnia następnego Odbiorę to sobie sam Oni tego nie zabronią nam Powstanie bunt, razem staniemy u bram Ty nie zabierzesz mi tego, nie [Zwrotka 2] Oni są dla mnie zagrożeniem Więc stąpam i wgniatam ich w ziemię jak głaz W żadną z bajek nie uwierzę Bo dawno zrozumiałem, że to fundament zła A nie zabiorą nam wolności, nie Bo nie znamy słabości wiesz, to jest prosty tekst O tym jak łatwo zagubić cel Gdy coraz więcej i więcej łez przelewa się My podążamy taką drogą cały czas My poszerzamy horyzonty cały czas Chce by dotarło to do wsi i dotarło do miast Że w czasach chorych bzdur dajemy ci dobry przekaz Jedna wizja, nikt tego nie zmieni A w pomysłach ciągle tkwi więcej weny Ciężko teraz im, zabić problemy na raz [Refren] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]