Green (PL) - To Miasto Nienawidzi Nas lyrics

Published

0 78 0

Green (PL) - To Miasto Nienawidzi Nas lyrics

[Zwrotka 1: Bonson] Poszła szyba w aucie i dzida z radiem Typ wypłaca babie płaskie evviva l'arte Znam różne wersje i znam prawdę I nawet kurwa nie wiesz ile razy w samym centrum się znalazłem Miałem nóż na gardle, bo chuj chciał hajs mieć Rozbiłem szklankę na japie, bo wkurwiał pacjent Przyjąłem szklankę na japę nagrzany, także Się nie przejąłem jakoś bardziej, znasz mnie Pocięte ryje, żółte zęby, lepkie palce Się wiedzie z fartem, to przytulisz lepsze partie Jak masz problem, jeden numer, resztę sam wiesz Jak masz torbę, jeden numer, chętnie sprawdzę Dziś każdy chce mieć odzieżową markę Szmaty robisz za trzy dychy, małolatom pchasz po bańce Dasz po fancie, masz poparcie albo srał cię pies Łap okazję albo sam się jeb, także wiesz Raperzy rozpieszczeni strasznie I najpierw chcesz to zmienić, a później zmienić branżę Mówiąc delikatnie to niezły bajzel Wypijam klina, zapijam, odpalam fajkę i popatrzę [Refren: Bonson] To miasto nienawidzi nas jak nikt Poznałem wszystkie sekrety tu Jak zdradzisz jeden z nich, nastaw pysk A resztę niech już osądzi Bóg [Cuty: Dj Perc] I speak that re-real sh**, just listen [Zwrotka 2: Green] Nie ma znaczenia jak zaczniesz, a raczej kim będziesz kończąc U mnie szczęście nie zawsze jest tym, co mi wolno Mieć na własne, jak więź z moim miastem non stop Gdy częściej kosze zerwane niż Basket z Boston, amen Taki folklor, z podwórek do korpo Zrób maturę mordo i świat stoi otworem Ja stoję murem za swoim domem Jestem tu na trochę dłużej, jebać miliony monet Spisałem sto zwrotek o dwustu dupach i ziomkach Minąłem się z nimi na kilometrach autostrad Zobaczę widmo strat jak przyjdzie trzydziesta wiosna Ci, których znałem na przestrzał, znów wpadną pod ostrzał Scena to obszar szpanu, wioska dla mitomanów Mają życie jak w Madrycie, tylko że nie w realu Ja wolę statut No Name Full Of Fame dzieciaku Bo pierdolę ich tak samo, jak śmierć dla rapu [Refren: Bonson] [Cuty: Dj Perc] [Zwrotka 3: Bonson] Raperzy grzeczni są I nie wiem czy to jeszcze raper czy niedzielny gość Raperzy kiepscy są Tylko szkoda, że ten syf jest nieśmieszny coś Kiedyś honor to kazał za ziomka oddać Dzisiaj morda, morda, a na brodach torba I wzrok spuszcza, na ulicach chcą puszczać Na ulicach flow 2Pac, fajna nuta, ale ssiesz fiuta Lubię wódę, seks, wódę, papierosy i seks Ale w tłumie to się czuję, jak ten gorszy i śmieć Pokaz mody, choć nie powiem, lubię dobre szmaty włożyć Ale na billboardy to pchaj swoje rapy młody Później pysk, bo tu z rapu chuj nie zysk Mów bez "yy", a zobaczysz, że się liczysz głównie ty Mówili kumple mi i dziś mam szansę się odwdzięczyć Biorę butle i numery jakieś mam od dziewczyn Raperzy rozpieszczeni strasznie I najpierw chcesz to zmienić, a później chcesz być także Mówiąc delikatnie to niezły bajzel Ale musisz zostać, jak już wlazłeś, baw się [Refren: Bonson] [Cuty: Dj Perc] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]