Patrzą mi na ręce, mówią mi znawcy świata Jak mam żyć, bym pod reguły się podstawiał Biją brawa, klakierzy, marionetki losu Mówią, słuchaj nas, my mamy niezawodny sposób Te setki osób, wpatrzonych w nas oczu Hamują nas, gdy my robimy krok po kroku Stańcie z boku, spokój, dajcie mi szansę Bez pomocy mędrków chcę pokazać, że potrafię Mówią mi, gówniarzu - bawisz się A ja tylko chcę sam kierować swoim życiem Mówią, nie widząc, że ja też mam swoje uczucia Chce żyć po swojemu, podczas gdy wy chcecie zmuszać Szepcą mi do ucha, gadają nachalnie Walę to, nie ustąpię, przecież znasz mnie Normalnie ja tu łapię z innej ściany strony A konflikt wydaje się być nieunikniony Przykro tylko gdy dostajesz to od bliskich Lub od ludzi na których pomoc bardzo liczysz I wierzysz w ideały z którymi dorastałeś Mówisz walczysz lecz napotykasz na ścianę Wiem, że dam sobie radę, wiem że przeżyję Bo oczy mam otwarte i szanuje życie, które mam Od lat mówią mi, ciągle mówią Nerwy ćwiczą, z moim zdaniem się nie liczą Zobacz chłopaku masz tyle lat Idź do szkoły, skończ studia to najwyższy czas Na to by rozejrzeć się za lepszą pracą Może też rozsądnej panny szukać warto Kumple mówią, znajdź niunię z wielką klasą (Co jest ojciec??? Co? Co?) Ja mówię znajdę, ale taką z czymś pod czaszką Presje przyjaciół, rodziny od małego Wiem, że chcą dla mnie dobrego, mówią mi Podczas gdy ja słucham siebie, tylko siebie By móc powiedzieć kiedyś, że znalazłem szczęście Moje schronienie, szukać lepszego siebie Postępując szczerze, licząc w życiu na zbawienie Życie mnie uczy widzieć świat i być mądrym Nawet nie myślę, czy opłaca się być dobrym Po prostu jestem, choć mówią mi Ja wtedy piszę, wylewam na kartkę moje łzy (od lat mówią mi, ciągle mówią, mówią) Minuta za minutą płynie, to jest tak Cały czas z nowym dniem, w głowie tyle spraw A pośród nich ja, i w reaktorze dusza czysta Stań tu, wyczuj świata puls, a potem rytm pław Mówią jedna bitwa, ja mówię każdy moment Jutro jest za późno, póki mogę żyje sobie Jak to jest, że pewnie stoję, a wpajają mi że Lepiej mogłem, że mam problem dokąd idę To że mam marzenie inne niż reszta to minus Ludzi bez marzeń tam gdzie mieszkam jest tylu Patrzę na nich setki ich, ale sami w tym Widzą wszystko oprócz sensu z kolejnych dni Wszystkim to samo się śni, szybko biegnij A jeśli nie dajesz rady to zostają białe kreski Nie warto wierz mi, nie warto wierz mi (jesteś po prostu nikim) Józek... To nie galeria stylów, w której chciałbyś widzieć rzeczy Wszystkie piękne, połączone z błyskiem fleszy To opowieść o tym co tu dzieje się naprawdę Znowu kłamstwo, nie mów, że zgadłem W przeciwieństwie do ciebie ja pomysłów nie kradłem Byłem sobą i z ręki nie jadłem Łączyłem cechy których ty nie będziesz miał nigdy A gdy nimi się broniłem powodowałeś konflikty Powtarzając słowa swej fałszywej modlitwy (od ruchy) To plaga, szary tu mandatnik, biała flaga Zdrada, twierdza przez bliskich poddana Smutek, bo to nie moja zwycięska parada Nie mogłem przypuszczać, że będą mnie opuszczać W chwili najwyższego lotu Jestem znów z boku Oddałem tyle...(aj) Oddałem tyle ile przez lata uzbierałem Chciałem być normalnym chłopakiem, a nie panem Nie z teczkami i nie w czarnych garniturach Wiesz, bo ja wole chować się w osiedla murach Nie mów mi wiec co jest dobre, bo to bzdura Pomyliłeś się...powiedziałem ci to bzdura (od lat mówią mi, ciągle mówią, mówią)