Odkąd zabrał Cię złego losu gniew, w samotności trwam wpatrozna w drugi brzeg. Liczę każdy wschód, może jutro już wrócisz tu, a ja w oknie będę stać. Przyrzekam, poczekam Nie zwlekaj, bo czekam Przyrzekam, poczekam Nie zwlekaj, bo czekam Razem z Tobą znikł, zapach kwiatów mych; nawet księżyc lśni jakby mu brakło sił. Wieczorami przed snem cicho modlę się, by następny dzień do mnie przywiódł Cię. Przyrzekam, poczekam Nie zwlekaj, bo czekam Przyrzekam, poczekam Nie zwlekaj, bo czekam Przyrzekam, poczekam Nie zwlekaj, bo czekam Przyrzekam, poczekam Nie zwlekaj, bo czekam