[Verse 1: Gospel] W uszach mają druty, w głowach zawiść W sercach noszą smutek, w oczach nienawiść Tu gdzie kochać i zabić dzieli tylko zdrada Wszyscy nawzajem zamykają się w szufladach Czują, że sufit spada, ściany się walą Oni są w środku, nie dziw się, że się wkurwiają Puścili z dymem Francję, spłonęła Grecja Chuj, kto ma racje, kiedy drzemie w nich agresja Ból ich nakręca, cierpienie zżera Nie ronią łez, nawet gdy ktoś bliski umiera Wkurwił się Islam, upadają reżimy Hoolsi na wyspach opierdalają witryny Rozkurwią świat utopijny Mówił im jak mają myśleć Dając im wszystko podjął za nich decyzje Dlatego… Wyrwą nieboskłon, żeby spierdolić im go wprost na łeb, (tak, o tak!) Oni chcą umrzeć tak mocno, żeby odrodzić się byle gdzie, (tak, o tak!) Są gotowi na śmierć, nie są gotowi by żyć, (nie są, oj, nie są) Miliony serc, które pompują ten cały syf do żył. (pompują syf do żył, syf do żył!) [Verse 2: Gospel] Życie jest dziwką, która chce im zrobić krzywdę Śmierć to jej siostra, ale mają to w piździe Sen to jej kuzyn, dlatego nie chcą zasnąć Wiedzą, że nikt ich nie obudzi kiedy spłonie miasto Matka natura matką, własna natura klatką W której w dodatku ktoś zapierdolił im światło Nie chcą łapać promieni, w łapach sterty kamieni Wkurwienie sięga zenitu gdy dotykają do ziemi Dlatego… Wyrwą nieboskłon, żeby spierdolić im go wprost na łeb, (tak, o tak!) Oni chcą umrzeć tak mocno, żeby odrodzić się byle gdzie, (tak, o tak!) Są gotowi na śmierć, nie są gotowi by żyć, (nie są, oj, nie są) Miliony serc które pompują ten cały syf do żył. (pompują syf do żył, syf do żył!) [Verse 3: Duże Pe] Nazwij to jak chcesz, dintojra, vendetta, zemsta Dla mnie to jak ostatni etap człowieczeństwa Niczym krok od szaleństwa, pytanie w którą stronę Miliony idą za jednostką lub jednostki za milionem Wkurwione masy i cierpiący w samotności Ciche ofiary rwących potoków ludzkiej podłości Nie ma sprawiedliwości, no bo to się nie kalkuluje System, być może myśli, lecz na pewno nie czuje Chuje na górze, chuje w mundurze Chuj w dresie ugaduje się z chujami w garniturze Gdy jesteś chujem przeżyjesz tu najdłużej Może zostaniesz nawet chujem kutym w marmurze Tu rzeczywistość ma kolce które ranią Właściciel kamienicy kazał spalić żywcem starszą panią Tu nawet anioł złapałby za kamień Bo jedyna opcja by pokonać zło to ruszyć z tymi co... Wyrwą nieboskłon, żeby spierdolić im go wprost na łeb, (tak, o tak!) Oni chcą umrzeć tak mocno, żeby odrodzić się byle gdzie, (tak, o tak!) Są gotowi na śmierć, nie są gotowi by żyć, (nie są, oj, nie są) Miliony serc które pompują ten cały syf do żył. (pompują syf do żył, syf do żył!)