Gospel - Katatoniczna gorycz lyrics

Published

0 228 0

Gospel - Katatoniczna gorycz lyrics

[Intro] Rodzimy się we wszechświecie, całkiem sami Czasem niebo wpierdala nam się na łeb I nie ogarniamy zupełnie, co mamy z tym zrobić Jedyne co może nas uratować przed ostatecznym skurwieniem To wrażliwość i współczucie [Zwortka 1] Pewnych rzeczy ponoć nie da się uniknąć Kiedy wszystko się skończy, komuś musi być przykro Wydaje się że wszystko dzieje się zbyt szybko A niektórym zbyt łatwo udaje się w nas zniknąć Inni z kolei siedzą tam zbyt mocno I to co noc pozwala naszym oczom moknąć Mimo, że ponoć wszystko dzieje się po coś Zawsze modlę się o oddech, kiedy dławi mnie samotność "Jeśli ja mam problem, to problem ma kłopot" Powtarzam to jak motto, lecz wątpliwości motłoch się zbiera Nie oszukam wszystkich, zawsze co najwyżej kogoś nieraz Pukam do drzwi lecz nikt nie otwiera Tam w środku ponoć kiedyś mieszkała nadzieja Teraz wydaje się, że tam już nic nie ma Już któryś raz staram się pozbierać Wtedy znów przychodzi fala, która wszystko mi zabiera [Refren] Śniłem, że stwórca dał mi siłę Choć niewidoczną jak kraina cieni I pogodziłem się ze wszystkim Czego nie jestem w stanie zmienić Prosiłem, wlej, we mnie tej Odwagi o mój Panie Bym zmienił wszystko to Co zmienić jestem w stanie [Zwrotka 2] Rzadko wylewam żale, jak farby na płótno Nie oceniam wcale tych, co kradną sobie jutro Rozpamiętując jakiś wczorajszy syf Gorzej gdy martwiąc się o jutro, niszczyć swoje dziś Warto dalej iść, choć znicze znów płoną Bo ulice znów toną, gdzie niby jest ta pomoc ? Życie to suma oddechów ale ponoć Dopiero kiedy tchu i uśmiechu nam brak Dowiadujemy się jaki tak naprawdę ma smak Myślę tak, że mam majaki jakbym miał jakiś udar Hołdiaki fałsz składa cnocie - to często obłuda Ale babrzesz się w brudach, bo wiesz, że chcesz to piękno On odbija w nas piętno, marność i szaleństwo Wiesz że musisz się ogarnąć, albo będziesz zdychał cierpiąc Kasując przeszłość, swe człowieczeństwo zmieniasz w sieczkę Jesteś zwierzęciem skrojonym na ludzkiej podszewce [Refren] Śniłem, że stwórca dał mi siłę Choć niewidoczną jak kraina cieni I pogodziłem się ze wszystkim Czego nie jestem w stanie zmienić Prosiłem, wlej, we mnie tej Odwagi o mój Panie Bym zmienił wszystko to Co zmienić jestem w stanie [Zwrotka 3] Czasem mam takie loty, których sam nie rozumiem Nic z nimi nie zrobię bo po prostu nie umiem W sumie gdy wstaje, patrze na swoją twarz w lustrze Kolejny raz jak zawsze widzę tam tylko pustkę Chciałem się tego ustrzec, lecz nic się nie zmieniło Znów nie pamiętam snów, choć wiem co mi się śniło Lepiej nie wyłącz Panie, bo we mnie jest ten błazen Który istnieje wśród przedmiotów ludzi i wydarzeń Istnieje wśród kłopotów, wódy i marzeń (dużo wódy) Które za każdym razem chcę zmienić w tę treść Ale pożera je jakaś niemocy treść Jeśli chcesz zobaczyć tęcze, nie narzekaj na deszcz Czas pokaże nam cześć, historii która jest przed nami A czas uświadomi czy zostałem zrozumiany Śniłem, że stwórca dał mi siłę Choć niewidoczną jak kraina cieni I pogodziłem się ze wszystkim Czego nie jestem w stanie zmienić Prosiłem, wlej, we mnie tej Odwagi o mój Panie Bym zmienił wszystko to Co zmienić jestem w stanie [Outro] On rzekł "niech tak się stanie" Wiec proszę jeszcze o rozum wszechmogącego By choć na pozór odróżnić pierwsze od drugiego "stałbyś się zbyt próżny więc, nie mogę dać Ci tego"