Siedzę i piszę znów, widzę te klisze ze snów Enigmatyczne myśli mówią, a mi brak słów Martwią się o mnie, ciśnienie za wysokie Natłok tych zmartwień rozpierdoli mi aortę kiedyś Błądzę jak kretyn, po omacku szukam sensu Czuję, że przegram z losem bez precedensu I choć podcina skrzydła, nie zabroni marzyc mi Marzenia mam jak nikt, a pewnie skończę tu jak każdy, ty Patrzysz w moje oczy, zmęczone jak twoje Słone jak morze, płyniemy w nim i boję się Może znajdziemy boje by na chwile odpocząć Spokój musimy znaleźć w sobie nim porwie nas potok I po co to? Może tym wzgardzą Piszę z serca, dawno nie potrzebowałem tego tak bardzo Może czujesz to co ja, albo czujesz to co rano Jeśli chodzi o problemy, łączy nas tożsamość I może wypadłoby tu jebnąć refren Stary ten numer to list, myślę, że to zbyteczne Jak list, choć to nie Flexxip synu Nie piszę tego do siebie, poświęć mi kilka minut Może czujesz to co ja, może czujesz się tak samo Życie wyszukuje synonimy słowa bezradność I czuję złość, choć nie wkurwię nagle się jak Huczu Choćbym chciał nie będę grał skurwiela bez uczuć Raczej jak Małpa, muszę być skałą trwałą Resztę energii zbierać w sobie i kierować na nią Choć czasem brak już sil na wszystko I czuje się przegrany jak po walce z Klitschko Nie widzę nic, oszołomiony ciosami od życia Nie rozumiem nic, cos jak laik na bitach Nie naprawisz mi życia, nie zmienisz mnie dla siebie Te wersy dają ukojenie, choć pewnie skończę jak… jak Werter