[Zwrotka 1] rzadko patrzymy w oczy naszym szaleństwom dlatego zazwyczaj kończymy w przyciemnianych okularach w środku lata błagając przeszłe lata i normalny odpoczynek zostają nam małe przyjemności, jak kostki lodu szklaniące o dzwonek czy przedwcześnie zmarły Eric Dolphy na klarnecie basowym zależy mi na muzyce, słyszysz kontrabas, jak się skradam? tak się składa, że wszystko co chcę powiedzieć ktoś już wcześniej zagrał, nic nie poradzę w swoich czterech ścianach pada właściwa intonacja co innego jeśli nie, jeśli czujesz fałsz w jej ślinie naciągane to jak pięciolinie i równie przydatne jak imię którego nigdy nie użyjesz wołając swoją matkę tato, ten tekst nie ma myśli przewodniej zupełnie jak w życiu a jeśli twoje jest umaczane w ideologie, to uległo nadużyciu rzadko patrzę w oczy swojemu szaleństwu ale kiedy to robię? staram się być sam w pomieszczeniu bo pomieszczeniu się, wypada wypaść z ram jeden z ciekawszych bełkotów jakich znam to kiedy próbuję porozumieć się z płytami które sobie puszczam czekając na swoją kolej, jak Dolphy na kolanach z saksofonem w '64 w Oslo czekając na moment, w którym będę żył już non-stop język nie jest tak przezroczysty jak dźwięki choć czasami jak coś powiesz, nie mogę mieć pretensji, mała mówisz jak kontrabasowe solo - wszyscy milkną by cie słyszeć mnie słyszeli już za często, dlatego milczę Dolphy wstał ostatni, zgadnij czemu. był tak dobry, że reszta stanowiła tylko intro sam czekam na ten moment, gdy okaże się że całe dotychczas czekało tylko na to aż wstanę i nadam mu sens pisaniem