[Zwrotka 1] coś z nami musi być nie tak, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt że nie przyjęła się żadna z zupek Campbella nawet ta z makaronem w kształcie gwiazdek potworny ból głowy nawiedza moją czaszkę jak ktoś zauważył złowieszczo, ciągle zwiększam tempo i tępo też patrzę na wasze twarze, tętno skacze ja inaczej wyrażać was nie potrafię, wybaczcie i w tym momencie właśnie, przechodzę z pomieszczenia do pomieszczenia, pod oknem na czworakach by ci z naprzeciwka nie krępowali się skakać krwawię jak otwarte żyły ameryki łacińskiej (waaah!) u mnie na ścianie wiszą obrazy mi nie znane przy nich jem śniadanie i przy nich zasypiam gdyby ściany umiały mówić - musiałbym je uciszać ze straszną obawą że wszystko ujawnią, zdradzą dlaczego śpię pod biurkiem dlaczego rysuję sylwetki kobiet ołówkiem, bez talentu dlaczego wychowałem się tu, a nie na przykład gdzieś gdzie w życiu nie było mnie, gdzieś w afryce siedzę i piszę, a co tego się wstydzę - wyjdźcie sobie na ulicę i kupcie sobie życie (powoli...) [Zwrotka 2] (okej, powoli...) nie wszystkie z moich słów dają mi słowa że się dobrze złożą rozłożą w nieskończoność i idąc do niej boso 1000 gołych stóp, czyli 500 małych głów a w nich kombinacje snów, które przypomniały mi jak brzmi dziecięcy śmiech bo dzieciństwo - musi się na nas odcisnąć bo przeszłość, to tylko jedna literka wcześniej niż przyszłość ta litera to nie T jak Teraz, ale Y kiedy tańczę, robię to chaotycznie tak aby każda z moich kończyn doceniła urok nocy bo w dzień tego nie robię, tym bardziej nie w roboczy. spójrz mi w oczy, powiedz: "świetnie że jesteś" wiesz, ja też się cieszę, ale ubolewam nad tym że nie jestem w stanie przytoczyć chociaż jednej obiektywnej prawdy kleję coś z pozsuwanych, porozsuwanych odczuć muskając palcami plamy na słońcu będącymi tak naprawdę błędami popełnianymi przez ojców, ułożone w jeden szereg, wiesz ja też mam szereg spraw którymi się nie dzielę, w niedzielę z byle przechodniami, z nieprzeczesanymi włosami czasami nawet udaje mi się zatuszować całą prawdę tworzę to co nieuniknione, łapiąc gówno w locie zniewieściałe litery bez ojców znalazły dom w końcu przy moim boku przetasowałem góry i nasrałem na słońce palec do budki, kto był wyżej pomysły spadające z mojej głowy przesypują się w klepsydrze "kiedyś to wszystko będzie twoje" - na samą myśl się boję pokój wchłaniam, ty to hałas, niech najbliżsi zginą dla nas atakuję przekaz (przekaz, przekaz, przekaz, przekaz) (okej...) [Zwrotka 3] (okej, powoli...) moje pojęcie o poezji ogranicza się do kilku tysięcy podziemnych MC's ery bitników i kilku przypadkowych tomików, mniej przypadkowych typów nie mam swojego manifestu, ale cytując braci Marx "zawsze w ręku i z nim obok, przepowiadam nową wojnę klasową" przeciwstawiam się faktom, które wyświechtane wyświetlane na ekranie, mówią mi że nie znam się, że nie żyję dzisiaj a jakie to uczucie? O to zapytaj się Hendrixa natomiast jak mówią podręczniki "wszyscy wielcy, byli zawsze nieszczęśliwi" czy coś mnie jeszcze dziwi? Zaskakuje artyzmem? pisząc te wersy leczę swoją życiową bliznę doktor mówił że się wyliżę chociaż wolałbym żebyś to ty zrobiła za mnie teraz najwyższy czas jest na jogging w parku pozostawiam dla starców chociaż nie, dzisiaj było za zimno na jogging tak zimno, że moje myśli się skraplały w komiksowe dymki z wyrazami, co zdradzają moje niecne zamiary przemyślenia wirowały mi nad głową, pomyślałem że zasnę i mój sen stanął koło mnie, tuż obok "faktycznie było zimno." ale jej nie wzrusza obraz mnie szwendającego się pod zimową białą nocą, natomiast mnie rusza obraz jej samej i na niej który śni mi się co noc przytuleni w siebie w uścisku, świecimy jak splot słoneczny żaden z użytych przeze mnie wyrazów nie był konieczny choć gdybym zamiast mówić, grał na bębnach? wszyscy mielibyście pałeczki perkusyjne wbite w serca rozumiesz? bo ja rozszyfrowuję swoje słowa w czasie ich produkcji masowej taśmowej manufaktury której specjalnością są bzdury... czteroznaczny raz - dla mnie dwa - dla niej trzy - dla nich a na cztery? włączam pamięć i zanik nie chcę pamiętać że znacie się nawzajem bo ja was nie znam! biznesmeni, wierszokleci o śliskich rękach namacalna egzystencja stanowi mą domenę a waszą? www.poeci.pl