Zacząłbym poszukiwać dzieci, lecz od zawsze pustką świeci Tu w tym mieście, więc poradzę sobie jeszcze tak jak leci Upatrzyłem już jednego, wiem o której kończy w środy Godzina czternasta pięć, dziesięć po idzie na lody Więc też pójdę, życie chciało, że na lody też mam chrapkę Tylko nie wiem czy koledze ślinka na myśl o tym kapnie Ale walić, hehe mocno, tak wciąż walić będę musiał Tylko nie wiem czy swojego czy tym jego dziś poruszam Mam ochotę na więcej, boję się patrząc na jego twarz Że dziś zabawimy się i pierwszy i ostatni raz Jestem ciekaw ile mieści, czy popieści, co poczuje Będę pchał nim, niech szeleści jego kurtka i nie pluje Dotknę wszędzie, część wyciągnę, lubię dziury, trudna sprawa Ale przecież każde dziecko lubi kiedy jest zabawa Już się zbliżam, już podchodzę, może zapłacę za niego Niech pomyśli już na starcie, że chcę być jego kolegą Co za fart, brakło piątki bym mógł kupić swoje lody Jakiś pan do mnie podbił trochę hajsu mi dołożył Mówi, że mu imponuję, widział jak grałem w teatrze Chce obejrzeć na żywo wszystkie moje spektakle Spieszę się z jedzeniem, bo gość jest sympatyczny Proponuje mi wycieczkę, autem do jego willi Napotykam jego oczy, widać było krótki błysk Jeśli będzie chciał mnie skrzywdzić, to najwyżej dam mu w pysk Gdy wsiedliśmy do Lancera, obczajałem jego profil Mówili dziś w telewizji że grasuje tu pedofil Lekki strach poczułem, mrowienie na całym ciele Będzie git, pedofile ponoć są tylko w kościele Jesteśmy w garażu, więc wychodzę z samochodu Strasznie dziwnie tu jest, poczułem ukłucie głodu Mówię że jestem głodny, a facet się obraca "Chcesz coś w ustach mieć? Dostaniesz w ryj kutasa!" Nawet krzyknąć nie zdążyłem, trafił aż prawie zemdlałem Byłem kurna taki głupi, teraz za swoje dostanę Posadził mnie na krześle, zaczął rzęzić oraz charczeć Patrząc prosto w moje oczy życzył mi serdecznej tarczy Nie bój się i siedź spokojnie, lepiej nie rób nic głupiego Nie miałeś takich kolegów do tej pory, masz pierwszego Wiem to, że lubisz teatr, ja znam bardzo fajne sceny Gdzie się ruszasz? Nie-e-e, nie idziemy! Złapał mnie mocno za ramię, wiem że zaraz w ryj dostanę Trzask i dwójki wyjebane, ręką łapię się za japę No to usiądź tu mój mały, pan kolega zaraz przyjdzie Tylko nie myśl o ucieczce i tak ode mnie nie wyjdziesz Czego on chce? To pedofil czy morderca? Chuja mi zje, czy woli wyrywać serca? Mam nadzieję, że tam siedzi, że co się stanie nie myśli Gdzie ten nóż? Przecież chwilę temu był tutaj wśród wszystkich Trochę szarpnąć i te więzy nie są wcale takie mocne Będę wolny bo nie dla mnie są igraszki całonocne Nie ma noża a to dziwne, cóż zabawniej będzie z nimi Nożyczki to bardzo dobre zamienniki, tak sądzimy W międzyczasie, młody chłopak, uwolnił się z krzesła Idzie wolno, bierze zamach, oto zemsta nadeszła Odwraca się z uśmiechem godnym świra, pedofila Po czym upada na ziemię, co się stało, finał? Lekko obraz rozmazany, gość przytomność odzyskuje Jest na krześle skrępowany, dzieciak wargi oblizuje "Zaraz, zaraz, jestem nagi, ręce, nogi skrępowane" Chłopiec zdjął pasek od spodni, zaraz zajmie się tym panem Podszedł wolno, napawał się strachem przejętej ofiary Napiął mocno pasek w dłoniach gotów do zadania kary Długo bił na oślep, wymierzając silne ciosy Trysła czerwień na podłogę, krew zmieszana z potem Szlufka uderzyła w oko, wszędzie rany, wszędzie blizny Chłopak odrzucił pasek i zdjął resztę bielizny Skoczył, przewrócił krzesło, chuja wbił w oczodół Teraz inna biała ciecz wypełniła miejsce wokół To nie białe myszki błaźnie, to plemniki w twojej czaszce Wyrwę obcęgami zęby, kutas w mordzie, jak słitaśnie Jeśli zaśniesz, to na wieki, utnę palce ci dla beki Najpierw w dupę ciebie zerżnę, twoje resztki pójdą w ścieki