[Verse 1] Nie wróci już pierwszy browar na wiosnę, kumple z osiedla Nie smakowało nawet gorzkie, wypite w nerwach Uczyłem się od starszych zasad gry Na ośce lata lecą bezpowrotnie, dlatego zakasam rękawy Uwierz, niejeden nie przetrwałby Najsurowsza lekcja, psy, nie pozwól, żeby umarły z osiedla sny Płyną nieraz wśród tych mieszkań łzy Tu w dziurawych butach bezdomny liczy na drobne albo chleb za wstyd Nie chcę rezygnować z tych stron Żeby chociaż stykło na życie, rachunki i buty z łyżwą Miałaś być tu ze mną, a nie, kurwa wyjść stąd Nie wiem co z jutrem, ale ziomki widzą we mnie przyszłość Osiedle bloków - też mieszkam tutaj I nie byłem raczej gościem, który ulicy nie chciał słuchać Kiedy szedłem z kimś na wódkę to pewniak Siema Flojd, ej, kej, ej, zwykły kumpel z osiedla [Verse 2] Pośród smutnych ulic znam na pamięć każdy zakręt Tu nie dojdziesz prawdy, nie pytaj mnie kto na osiedlu ma sprzęt Nieraz trzeba też tu fart mieć, to straszne Kiedy jest duszno, jakbyś chorował, kurwa na astmę Zawsze jak wyjadę stąd to wrócę, na pewno Tutaj mój rodzinny dom, kierunek na Elbląg Kilka dobrych miejsc, joł Kumple na boisku i murek, poczuj ten osiedlowy flejwor Brudne kicksy jak Łobuz, New Era i wytarte jeansy Korzystam z windy lub schodów Ulice znają mnie dobrze Na osiedlu nie jestem dla nich tylko statystycznym przechodniem Nie wybierałem, gdzie spędzę dzieciństwo Los wybrał za mnie - osiedle, kumple, boisko To wszystko zostanie nam w pamięci na zawsze Szczeniackie tagi, zima, uśmiech, całe dni na klatce Wychodzę z domu późnym wieczorem Odpalam szluga przy sklepie, węszą znów tym patrolem Polubiłem specyfikę blokowisk Z okien ludzie spoglądają podejrzliwe co robisz Do końca swoich dni będę wspominał Co mi dało to osiedle, bloki, kumple, rodzina i finał Jeszcze raz, zwykły kumpel z osiedla Ja zawijam, ej Wiro, weź im z loopem daj fade out