Flame - Zegar lyrics

Published

0 173 0

Flame - Zegar lyrics

(Teraz patrzę, właśnie patrzę) [Zwrotka 1: Rufuz] Teraz patrzę, jak na blacie sekunda za minutą spierdala bracie Dzień za dniem i tak w kółko w terenie czy na chacie, sam czy w kilku Najlepszy moment życia to będzie, czy był już to Tobie tego nie powie zegar Choć on dokładnie by wiedział, tak jak czas i kalendarz, nie tylko zdjęcia Poznał nas i materiał, na zawsze lekcja, dobry przejazd Ten sam przedział żebyś kurwa wiedział, to nie oceniaj, bo Ciebie Ktoś oceni inaczej niż się cenisz i będą wszyscy straceni Mam na dziś dzień poręczycieli, co będzie za rok, a co na starość? Nie liczyłbym tutaj na tarot, przepowiednie i wróżby z fusów Ciut, ciut animuszu w życiu, być na plus, mieć na ruch, nie to, że w ukryciu Jeden czas bije, jeden zegar w Twoim życiu, w tym jednym życiu (W tym jednym życiu) [Zwrotka 2: Małach] Pa, jak spierdala ta wskazówka Wiem, że nie marnuje czasu nawet gdy to wódka Z przyjacielem chwila czy wesoła, czy jest smutna Pijmy dwa i pół dnia, niech zdrowie Bóg da I niech ten każdy cenny moment zostanie tu w nas Porozpierdalane szyby jak u naszych ziomków Dziś też daje upust agresji, nie jak na początku Dziś piszę wersy, choć w moje myśli nie masz wglądu Bity i teksty, wciąż mija czas, nie tracę wątku Biegnę, biegnę w stronę marzeń i do celu "Prędzej, prędzej" mówi zegar, nie wiem czemu Nie chcę, nie chcę, weź odpierdol się i nie mów Tego co było i daj mi kurwa więcej tlenu Nienawiść systemu z czasem rośnie Czasem prościej jest ubliżyć bez powodu ośle Cena czasu rośnie wraz z moim wiekiem A rap na to dla mnie lekiem, najlepszym lekiem [Zwrotka 3: Jano PW] Ja pamiętam to dokładnie, wziąłem na barki wszystko Nie wiem czy to na dobre mi wyszło, lecz widzę przyszłość w dobrym kolorze To, że tworzę Ci obraz w głowie, może Cię ruszyć do działań, nie wyjmę jak nie włożę Dobry Boże spraw, żeby ludziom się tu chciało Żeby każdy z nich miał ten kwit na to, co mu się wyśniło W tej kwestii jedność jest siłą, by zburzyć ten Babilon, Jano i Hinol Tetrahydrokannabinol w głowie mi szumi, emocje tłumi, nie pierdol tu mi, że masz zastój Przyjmuj na klatę niepowodzeń fatum Zawsze pół na pół dzielę z bratem nieufności wotum Dla tych, co chcą burzyć spokój mam na widoku W dwunastopiętrowym bloku, nie życie w dostatku Tak było kiedyś, dzisiaj mam się lepiej bratku A zegar tyka wciąż nieubłaganie, wskazówka nadal cyka Cyk, cyk cyka, pyk, pyk, pyka w rytmie serca mi styka Droga duchowa Twoja w tych czasach jest jak ostoja I Twoja zbroja, Twoja ratunkowa boja To jak liny się chwycić w ostatniej chwili Bo koniec końców musisz na siebie liczyć, czyli przejść ten labirynt Długą drogę już przebyli ci, co w nim zostali Nie korzystając z czasu, bo zostali skamieniali, skamieniali PW, MR wciąż na fali, wciąż na fali, tak jest, 2016, cześć Czołem, witam i pozdrawiam Zegar mi tyka, trud, że dobrze go nastawiam Budzik mnie wzywa, ale już się nie obawiam Się nie obawiam, Ty też się nie obawiaj Elo [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]