Fisz Emade - Plastik lyrics

Published

0 141 0

Fisz Emade - Plastik lyrics

Ja mam do sieci podłączony prąd Prąd co może razić Szósty zmysł tego nie ustalił Żaden casting, bo to nie super plastik Na którym łapy możesz sparzyć To nie dla nagród typu Grammy co bokiem chce wyłazić Tu nie wychodzi żaden fałsz Warstwa po warstwie jak na plazmie raster Nie sprzedaję kradzionych pomysłów jak pa**er Mam otwartą głowę jak klaser, barwy jak Hundertwa**er Możesz mnie czytać jak niewidomy Brajla, jak w komputerze maila Białe jest czarne, czarne białe jak negatyw Chroni głowę czapka 85% wełna, 15% akryl Zamiast erudycji pełnych taktyk Która z definicji błyszczy jak billboard na szarych blokach Tu nic na pokaz, to jest ten styl co pruje przestrzeń aichi Jak kilobajty w systemie Hi-Fi niekoniecznie PAL, SECAM Ja szczekam jak Mastiff, bo wolne jest słowo A nie za kratami jak Lew Rywin Tylko błyszczy jak bejca, błyszczy jak but po paście kiwi Strzelam tymi słowami wolnymi jak wystrzelony śrut Puk-puk nie do drzwi pani Kruk Bo to nie casting na prawdziwego polaka Tu nikt nie buduje pomników, by drugich zamykać w rezerwatach Nie kiszę się w tym jak ogórek Bla Bla Bla, tyle mam słów Których nikt nie zatrzyma jak hamulec Wypowiadam je jak spiker Choć trudno to wszystko złapać jak ptasią grypę Czyszczę gardło by odbić piłeczkę jak flipper By szczekać jak Mastiff odkasłuję chrypę Ej, pytasz mnie gdzie tu jakiś casting To wolne słowo, a nie super plastik Tu nie pomoże, wiesz, żaden casting Kiedy nie szczekasz jak Prawdziwy Mastiff Pytasz mnie gdzie tu jakiś casting To wolne słowo, a nie super plastik Tu nie pomoże, wiesz, żaden casting Kiedy nie szczekasz jak prawdziwy Mastiff Nie jestem mędrcem, mam swoje na sumieniu Robię hip-hop dla siebie, nie wiesz co jest, to nie mów To mój projekt, problemów szklak, mogłem być skrzypkiem Cokolwiek znam wyjście, to progres w linijce Był okres, gdzie indziej szukałem szczęścia Z szatanem we snach nie chciałem przegrać Na stałe w nerwach, żyje tak 60% Mam się wstydzić tu za to, co w miesiąc przyniosę? W tym peletonie ocen już nieważny prestiż Bo wolę żyć na dole niż wśród elitarnych wieprzy Zostawmy tych leszczy, nie oni pierwsi na gównie Zamiast ich treści już wolę piersi i kurwę To nasz niebieski burdel bym zamknął na kłódkę Tak byście ocknęli się z pułapką pojutrze Mówisz miasto, masz dżungle i drogę do szczęścia Tu możesz trafić za to co powiesz do pierdla Ej, człowiek pamiętaj nie wygram bez walki Mam siłę, charakter i nie wybrał mnie casting Nie mam w teledyskach lalki kretynie Mam za to wiarę, że nasz rap, styl nie zginie Pytasz mnie gdzie tu jakiś casting To wolne słowo, a nie super plastik Tu nie pomoże, wiesz, żaden casting Kiedy nie szczekasz jak prawdziwy Mastiff Pytasz mnie gdzie tu jakiś casting To wolne słowo, a nie super plastik Tu nie pomoże, wiesz, żaden casting Kiedy nie szczekasz jak prawdziwy Mastiff