[Verse 1] Lubił zawsze coś zarzucić ruszyć na gruby balet Na osiedlu znany doskonale bo walił stale Maratony przechodził lepiej niż Robert Korzeniowski Szkoła, rodzina dla niego były to błahostki Imponowali mu koledzy którzy więcej brali Typ coraz więcej walił z tym nie kryl tym się chwalił Dom traktował jak hotel naćpany zalany potem Wychodził wkurwiony z fochem by się naćpać jeszcze trochę Oooo tak - teraz jestem na wyżynie Tak bardzo kocham ten stan powiedz gdzie kolejny diler bo faza zejdzie za chwile Ty chłopak się uspokój - powiedział to jedyny trzeźwy stający z boku Co ty pierdolisz - boli cię ze jestem ponad Całą garść tabletek wrzucił do japy rękoma Po godzinie zle sie poczuł mówi - ze tablety lipa Rodzinie została stypa ziomki wspominają go do dzisiaj [Hook] Ta głupota ludzka często nie zna granic Rysy na bani Mogą cię zranić Mogą cię zabić Ona nas wabi śmierć - ona zawsze będzie jeden krok przed nami [Verse 2] Miał 22 lata do tego problem z alkoholem Bardzo często na najebce ten chłopak siadał za kołem To był czerwony pa**at z roku 2004 Gdy siadał za stery to bał się go nie jeden emeryt Ruszał na domówkę najebka furą do klubu Wrócił do tej fury gdy był nachlany na umór Razem z nim jego koleżka plus dwie poznane szmule Ziomek z tyłu bajeruje chłopak odpala furę Chmurę dymu zostawiły po sobie tylko koła Ziomal gaz do dechy woła - pokaż co potrafi pojazd 160 na budziku jadą krętymi drogami Jedna z dziewczyn w żartach mówi - tylko nas nie zabij Ledwo widzi na oczy nadal jednak on przyśpiesza Ostry zakręt poślizg nie udało się ominąć drzewa Trójka ginie na miejscu - wiele smutku wiele żalu Jedna z dziewczyn na drugi świat odchodzi w szpitalu [Hook]