[Verse 1: Deys] Ja wpadam na bandy i nie jestem z boku Wpadam na bandy, by połamać całe ekipy chłopów Z bloków, na które czeka teraz tylko styks Niby prawilnie, ale przeciekają; Wikileaks W końcu zaczynają cykać się jak hi-hat nowy A ja staroświecko ograniczam ich jak nihil novi Fajnie, że lubisz osiedla, kurwa, fajny dres Szara płyta, szare klatki, ale komórki już nie Te wersy maszerują jak Chopin po waszych życiach A wcześniej założyłem mu glany na pięcioliniach Wasze klatki zabieram, grają moje imię Edytuję ten materiał, kurwa, mów mi Premier I mam prawo do krzywdy, która ich musi wychować Choć savoir-vivre'y nigdy nie mogły mnie wyhamować Jestem i tylko tyle pcha mi xp-a na max Goście lecą se na misję jak Challenger - start [Hook x2: Deys] Kolidują mi kolizje, bo nie uwierzę Że mentalnie zostałeś tu na pasku w dresie Mimo że mam szacunek do najlepszych typów To osiedla mogą szmacić, a potem wypluć [Verse 2: Deys] Każda z myśli, która miała szansę, żeby ich zmienić Dawno powiększyła tylko czarne średnice źrenic Intencje mam czyste, ale w końcu zauważ Że jak tykasz mojej barwy, zawsze jawi się brudna Bo jak chillują przy kawce muszę zrobić więcej Czas na proces dla frajerów tak, jak w Norymberdze Steruję stertę na stos za wyżywanie mierne Nie stoję biernie, bo cios nie może mierzyć wiecznie A jest ich tylu, że jak tylko teraz obieram cel To mam roboty w chuj, jak zębowa wróżka w NHL Czujesz dumę do ambitnych dzielnic, molochy teraz Bo słychać hymny dla ostatnich, których popieram A reszta czeka, by mi wrzucić parę min w grobowiec Jedyne co im rzucam, to kubki po syropie Czujesz dumę do ambitnych dzielnic, molochy teraz Bo słychać hymny dla ostatnich, których potrzeba [Hook] [Tekst - Rap Genius Polska]