Fábula - 5 Minut Przed Snem lyrics

Published

0 197 0

Fábula - 5 Minut Przed Snem lyrics

Cztery ściany okrył mrok, zamknął ciężką powiekę Myśli się zderzyły z realiami...Dla snu requiem Lekkie myśli toczą bój z tymi ciężkimi... To nie takie proste, ból jak los zawiły Łzy, które goszczą na twarzach zbyt często "Nie płacz" mówisz.. Definiujesz słowo 'męskość' Nie widziałeś łez matki jak dusił ją smutek Miłość rozszarpana..łzy śmiercią zaszczute... Nie widziałeś jak czyta nekrolog, spuszcza wzrok Oddech jej zamiera jak w duszy głos.. Czasu nie zawrócę, miałem ojca, los to przyćmił Świat o tym zapomni...Ja nie...Odszedł ktoś bliski... Stale myśli krążą, tematy odległe Odebrać sobie życie?! Życie jest tylko jedne... Patrząc na pętle, co myślałeś, że to zero? To rozpaczy złość osiąga apogeum Kilka sekund i zostało wspomnienie.. Ból ugasza szczęście, równowaga tworzy ziemię Cichy szelest, z podwórka płacz Szare bloki nie odbiegają od schematów Nie każdemu od startu pisane było wiele Ale każdy może mieć to coś...Mieć nadzieję... Wiara w siebie jak bezcenny kruszec Z niej czerpię siłę, fundamenty smutku burzę... Osiągam cele, wybiegam ponad przeciętność Nie oglądam się za siebie wzrasta życia tempo I nagle przeźrocz przykrywa tren... Odsuwam się od tego noc oplata mnie snem... Niebo pełne gwiazd, księżyc w kwadrze pierwszej Chłodny wietrzyk przewiał duszne powietrze Wszechobecna cisza, mrok co dzień pochłonął Na 5 minut przed snem myśli się mnożą.. Rodzą się miłości gdzieś tam w tym mieście Nie myślę jednak o nich 5 minut przed snem Miłość? Tę odnalazłem ostatnio... Na ścianę rzuca cienie lampki blade światło Chcę zasnąć...Czy o zbyt wiele Cię proszę? Trzymaj jak najdalej ode mnie złe myśli Boże... Bezsenność? O niej nie było mowy kiedyś Kolejne pytanie zostaje bez odpowiedzi... Gdzie ten sen co na umysł spływa lekko? Gdzie jest ten moment gdy powieka staje się ciężką? Gdzie sen? W jego objęciach osiedle... Nie wiedzieć czemu mnie omija szerokim kręgiem Zerkam przez okno na asfaltów wstęgi To cel uświęca środki, nie tłumaczą się zwycięzcy Z tym zmierzę się jutro wrócę na obraną drogę Sen...tylko tego chcę na ten moment Przemyślenia, które bolą, bezsenną nocą Ruchy kierowane bezkresną wściekłą emocją I nagle łamie sen...łagodzi stan... Więc zamknij oczy, śnij jak ja... Od 21 lat patrząc w lustro codzień Widząc tą samą twarz przesiąkniętą niepokojem Te oczy smętne, tak jakby za mgłą wciąż Widzisz nieraz ronione łzy przez głupią złość... To co uleciało już dawno jest za nami Otwieram nowy rozdział nie patrząc na ten stary Czasami zastanawiam się co dalej będzie z nami Wspomnienia, które wracają szare jak pergamin O tych, którzy odeszli i nie tylko z wyboru Śmiercionośna subkultura i jej wielu autorów... Spędzony sen z powiek...Dla wielu ludzi Tyle marzeń pogrzebanych, których nigdy już nie wróci Czas pędzi nadal i nie cofa się przed niczym Nie każdy kto ma nurtujący problem głośno krzyczy... Przez te kilka minut przed snem byłem gdzie indziej Westchnę, śpię..już nie, już sen mnie przerósł Więc te panaceum nędzne...nie daje zasnąć Pędzę, wiem, już mam dość! Twierdzę, że mam dość Na złość płacz i zazdrość, więcej nie da rady ogarnąć Serce zasnąć nie chce, a może sen to tylko sen Snem byłby wiem i śniłby się świat świetny Świetny świat nidorzecznych wad Prawd, lat najlepszych, wszak po lepszy fart, w tych wersach wiersz i płacz Wersy, płacz o rodzinie, i my i niebo z nimi Byłem tam kilka chwil i płakałem przy nich Finisz...łzy zmazały nawet tych najtwardszych image Najzagorzalszych...adrenaliny zastrzyk..finisz.. Widzisz przed oczyma mam mgłę, kadr za kadrem Padłem na ziemię nagle, na niebie także zauważyłem tęczę w kadrze Śniłem wszak, że patrzę w otchłań szlak trę na tle doznań Los daje mi szansę, zacznę wierzyć w siłę symboli Momenty tiumfu woli, buntu i paranoi Powoli śmiało pompują gniew, krew systemy aort To deja vu i coś co trafił tarot mi się śni Wyimaginowany skąpany wstyd smutku Wkomponowany w te rany to ma mocnego całego trującego bluszczu Z bluszczu sny te wypędź z półsnu, ty też spójrz tu by tę psychikę (?) Może to to że przecież nie spię, a może zanim zasnę Do snu się złożę (większosc?) zginie jak trawa ścięta mrozem