Endefis - O sobie lyrics

Published

0 134 0

Endefis - O sobie lyrics

Endefis - O sobie 1. (Miexon) Miexon eme-eme, ende 11, Słowo jak broń weź w dłoń rzuć przed siebie, Słowo ma moc w miasta niech się niesie, To ten głos ha, to ten głos ha, Od 97-98 02 gram, To jest on, to jest on, zrobię skandal, Ja mam to, właśnie to co chce rap gra, Mam też to, właśnie to co chce każda, Czy to w kant, polo sport czy w air-maxach, Pierdole lans, hajs, sztuczne brawo od zawsze, Lubie hot dogi z orlenu, w szklanych butlach kolawke, Lubie szejki bananowe i cappuccino w starbaxie, Ej, jaram się Nas'em, Rakiem, 113-stką i Big Panem, Nie jestem typem, chamem nie nie jestem, Wycwanionym miglansem robie litery pod petle, Nie kierman pod centralniakiem, Z pyska przypominam Jokera a nie Franka Sinatre, Ziomek, to tyle o mnie. 2. (1z2) Nawet nie wiem kiedy 30 lat pękło, Nie ma lekko, znów palę mosty, Kolejna prosta, często po prostu problemom chcę sprostać, Czasem jest spontan, Czasem za dużo myślę, myślę nie mówię, Mówię nie robie z tym że tylko w tych pewnych kwestiach Nie moge przestać istnieć Znam tylko ten świat, żyje sie szybciej Skończysz sie brat, zanim zdążysz o tym pomyśleć, Niech nam na zgube? nie chce podróbek, Żyje według zasad, dbam o dume Jest droga z której nie chce zbaczać. rozumiesz? Dziś życie ratuje mi?????? Nadal wierze w muzyke, nadal w życiu mam cel, Szukam tej jednej i wierze ze to ma sens, Walcze ze słabościami witam nowy dzień, Wiem ze chce ich mieć coraz mniej, Nie śmiej sie z innych tylko sam cos zmień, Z wiekiem spokój ducha jest na miare złota, A jeden na milion zna wartość słowa, Chce mówić ludziom słuchaj, nie przymykać oka, Nie odpuszczać sobie nie robić nic na pokaz, 3. Przez chwile żałowałem że nagramy ten numer, Bałem się mówić wprost o sobie ale próbuję, Dziś stawiam się po drugiej lustra stronie, Nie jest tu przytulnie i wygodnie i widze, Nawet młodą twarz ale już zmęczoną życiem, Powiedziałyby coś o tym pewnie wszystkie włosy siwe, Chociaż lubię się śmiać i cenię humor zajebiście, Uśmiech mi potrafi grać w głowie paranoi system, Czasem myślę że za dużo myślę, Czasem jak debil robie coś potem, Przez co chcę natychmiast nie żyć, W Boga przestałem już wierzyć raczej, Choć jakiś absolut czasem wpada mnie odwiedzić, płacze, Ja odwiedzanie bliskich może sam nadrobie kiedyś, Na razie serce do walki trace po to żeby, Za pare nocy podczas których diabeł przy mnie siedzi, Pożegnać go w poranek i znowu też jak debil, W szczeniackiej euforii do życia się szczerzyć, W teorii działam tak przez kilka dobrych dni, Umiem kochać, normalnie śnić i jest git, Potem oczywiście wraca znowu smutny Pan Nikt, O mnie tyle, jak dożyję część druga na jednej z kolejnych płyt.