[Zwrotka 1: Roka] Jeśli odmówię, muszę pożegnać zioma Namawia mnie na balet, choć w domu czeka żona Podaje mi kokę, jakbym grał w Atletico Suma suma rum, jak cię widzą tak cię piszą I co, mam się nie napić? Jak mam tyle do spłaty Że będę w pizdę nawet robiąc cztery etaty Kredyty, raty, syn w drodze, rapy Każdy twój problem wydaje się być błahy Ja znów nie mam pary, jak raszpla na balu Macham Noemu sportu #Księga Rodzaju Pytasz o flotę? Jej brak mnie przytłacza I czuję się jak Kasper Hauser w złotych tarasach Rap to nie praca, bardziej dorywcza fucha Co sama mnie znalazła, zanim zacząłem szukać Skończę jak ci, których zżera presja Wchodzę do bloku i mnie nie ma #Reptile [Zwrotka 2: Roni] Czuję presję zewsząd, wszyscy biegną Ja się boję, że upadnę a te wilki zeżrą mnie Czuję pogoń i wiem, że to nie nowość, a stres I wtedy budzę się spocony, bo to nie sen Ciągły bieg po forsę i tak co rano Znowu boję się otwierać oczy, cień gasi radość w nich I nie widzę nic, są chyba puste Pozbawione iskier, wypalone od tych ustępstw Ciągły strach mnie nawiedza, wysysa siły Dzisiaj świat cię nie rozpieszcza, on wyrywa żyły Nie chcę brać udziału w tym chorym biegu Wiele lat się nasłuchałem i uwolnię się z tych reguł Zerwę kajdan, niespełnienie Moja matnia i moja walka, nie chcę spaść na Samo dno, robić coś czego nie chcę Kurwa, czego oni chcą ode mnie? [Scratche/Cuty: DJ Te] [Zwrotka 3: ejmatt] Kurwa, chciałbym rzucić to na presję Zagrabić, wymusić, to najlepsze I co najlepsze, ta, wiem że wygram, brat Zegar dalej tyka, pa A tik, znak, mija czas, dowody mam zbrodni [?] chyba znasz, to ma w chuj kalorii No na chuj wam oni, jak nie umiesz tutaj Proza w chuj mnie boli ale czuję bluesa Czuję utarg, kiedy widzę jak mi idzie karta Umiem wzruszać i się wkurwiać i nie widzieć błazna Przy tym, patrz, jaki przytył Ściska wam gardła gin, farsa, widzisz? Płać za krzywdy i przy tym się nie mazgaj nigdy Kaftan szyty już na miarę, czekam na was pizdy Mała wyjdźmy, bo watacha, stado dzikich Matt Gawryski flow i się nie stało nic [Zwrotka 4: Żyt Toster] Nie czuję presji, czuję ciśnienie, czuję jak otoczenie Siedzi mi na plecach, mówiąć weź przewieź Co drugi chciałby przewieźć się na moich plecach Ale przebacz, chyba kurwa pomyliłeś linie metra, dzieciak Kolejny krok, kolejny rok i błąd znowu Kolejny ziom przegina pion, bo ma powód Nie wiem skąd biorą sos waląc w nos znowu Ale to dowód na to, że presja zjada ludzi wokół Nie chcę jej przyswoić ale czuję ją tak samo Nie chcę się wozić, ale jak mam trawić w koło słabość Nikt nie daje tutaj zadośćuczynienia Tylko presja otoczenia sprawia, że wyrabiam sto dwadzieścia Procent normy, kolejny spokojny dzień w miejscu wojny Na miejscu zbrodni gdzieś, próbując dobre życie wieść, odbij Jestem gotów by zjeść, jakbym spalił tu ze dwie torby [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]