[Zwrotka 1: ] Powiedz kim jesteś w swych oczach, Twe życie wciąż na pokaz Ja cały czas wśród ludzi plus najlepszy towar w blokach Nie tędy droga, upadłeś bardzo nisko Nic nie warte Twoje słowa, chociaż byłeś dosyć blisko Szacunek z poważaniem można stracić bardzo szybko Bo w kilka sekund stałeś się zwykłą, męską dziwką Nie zarabiam na przyjaźni, to ten pierdolony szczegół Za to Ty bez tej forsy już dziś wypadłbyś z obiegu Sam mówiłeś, że to święte, za to z gównem Cię zmieszali Nie wydymam Ci dziewczyny, choćbyś jutro się powalił Prawda taka, to co dzisiaj zrobisz z czasem wraca Bądź gotowy do obrony jak przeprowadziłeś atak Popełniłeś duży błąd piętno nosisz na swych barkach Czas zapomnieć o szacunku na schodowych klatkach Pod rękę z farmazonem, do spółki wziąłeś diabła Choć sam nieraz mówiłeś, że liczy się tylko prawda Wyzdrowiejesz od przyjaźni, użyj wyobraźni Kim mógłbyś dzisiaj być, gdybyś wtedy się nie zbłaźnił Kim jesteś w swych oczach, Twe życie wciąż na pokaz Ja cały czas wśród ludzi plus najlepszy towar w blokach [Zwrotka 2: ] Tysiące dni za Tobą, tkwiłeś w sieci pająka Przekręciłeś ziomka, czeka Cię nagonka Długi, telefony, już nie wiesz sam gdzie jesteś Tak teraz jak i wcześniej duch Ci psów na mieście Pytania, odpowiedzi, straszą Ciebie lasem Ty na trzy metry na szyi masz już pasek W afery uwikłany, cwaniak bez lojalności Balansujesz na krawędzi, już łamią się Twe kości Vendetta Cię dopadła, co sypie czarne ziarna Już przyszłość jest Twa marna, to droga Twa ostatnia Już nie chcę Ciebie znać, z pamięci swej wymazać Zasady nie są Tobie, przed Bogiem Twoja spowiedź Szczerości z Twoich ust nie można się spodziewać Tak bagaż fałszu dźwigasz, tak drzewo kłamstw dojrzewa Nie dane mi Cię sądzić, lecz zdechniesz jak ten pies Przestroga tu dla innych, do serca sobie weź [Refren: ] (x2) Czujesz oddech na plecach, jakby gonił Cię bulterier Oglądasz się, czekasz na ostrzegawczą serię Wrogowie z każdej strony, sam nie wiesz dokąd biegniesz Pętla się zaciska, już wiesz, że nie uciekniesz [Zwrotka 3: ] Boja tu jak czara, która kiedyś się napełni Szmal zwodzi chwiejnych, co na zbyt pazerni My ostatni szwadron Koneksji wierni Nikt nie marzył o koronie z Chrystusowych cierni Za oknem październik, noc zapada wcześniej Niespokojne myśli przychodzą nawet we śnie Pętla zaciska się prawie bezboleśnie Na nic Ci żalazo i nakoksowane mięśnie Czas Vendetty, dzień, w którym musisz spojrzeć prawdzie w oczy Stanąć twarzą w twarz ze swym sumieniem Nie byłeś w porządku, a myślałeś, że to ktoś przeoczył Spokój, oddech, opanuj rąk drżenie To jest tak, że w naturze musi być równowaga Za nieładne zachowanie szujo czeka Cię kara Tyle lat pracujesz na szacunek, zapamiętaj To nie coś, co kupisz tanio na straganach Czy warto było powiedz wpierdalać się w kanał Twą miarą, to kim jesteś, nie co mówisz w sloganach Nie pomogą już modlitwy i klękanie na kolanach Valhalla, kraina wojowników Ci nie dana [Refren: ] (x2) Czujesz oddech na plecach, jakby gonił Cię bulterier Wrogowie z każdej strony, sam nie wiesz dokąd biegniesz Pętla się zaciska jak szczęki Pitbulla [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]