[Verse 1] Dobry Panie, dziękuję Ci stokrotnie za życie Gdzie chujowo jest na dole, a samotnie na szczycie Pomiędzy szarość, którą widzicie co dnia Tu gdzie radość to przestępstwo, a szczęście to zbrodnia Stworzyłeś to na własny obraz i podobieństwo Chore społeczeństwo żywiące się zemstą Gdzie większość nie wie dokąd i po co idzie Bezwiednie wegetując z tygodnia na tydzień Żałosne! Brzydzę się nawet o Tobie myśleć Jak Twym odbiciem mają być faktycznie Te wszystkie puste skorupy Co chcą Go gdzieś tam w obłokach A w sercu gnije im resztka kronopia To boli tak, że chyba znów się najebię Bo nie wiem co kochałem bardziej: świat czy Ciebie Lecz jestem pewien, że co nie byłoby prawdą Jedno i drugie zgniło już dawno [Verse 2] Dobry Panie, dziękuję Ci za chwile uniesień Szalone myśli w głowie, dzikie style w notesie Za rękę, która niesie frazy w górę ku niebu Lecz rzeczy które tu wymieniam to drobny szczegół Gdzie co dzień umierają całe tłumy niewinnych A zginąć możesz choćby za to, że jesteś inny Skurwiele mają się najlepiej, święci cierpią Lecz jesteś zbyt zabiegany, by na to zerknąć Powiedzmy wprost: chyba świat Cię przerasta I sam już nie wiesz co masz na kogo nasłać Skryty za hasła o cenie wolnej woli Więc powiedz, jak Ty mogłeś wszystko tak spierdolić? To boli tak, że pewnie znów się najebię Bo nie wiem, co kochałem bardziej: świat czy Ciebie Lecz jestem pewien, że co nie było by prawdą Jedno i drugie zgniło już dawno [Hook] Polej kolejkę za te martwe marzenia Za wszystko co miało tu być, czego nie ma Zalejmy pałę do reszty jak świnie W głupiej nadziei, że ból przeminie [Verse 3] Dobry Panie, dziękuję Ci za boską cierpliwość Wobec tych co za długo pili gorzką wrażliwość I zgubili wiarę w Twoją prostą uczciwość Przez co chwile podsycaną troską wątpliwość Może niesprawiedliwość musi tu istnieć A koszmary muszą straszyć mnie co dzień, gdy Me sny śnię Gdy wszystkie sprawy miałyby szczęśliwy koniec Suma sumarum by nasz nie cieszyły, co nie? Wiem! Nie dogonię Twojego toku myślenia Ty nie masz jak odwrócić wzroku z wrażenia A a wokół masz marzenia, które stały się prawdą Lecz co dzień osuwają głębiej się w bagno To boli tak, że pewnie spotkam Cię tu dziś Bo nie wiem co kochałeś bardziej: świat czy ludzi Lecz jestem pewien, że co nie było by prawdą Jedno i drugie zgniło już dawno [Hook]