Donde - Dwa Wyjścia lyrics

Published

0 103 0

Donde - Dwa Wyjścia lyrics

[Zwrotka 1] Sytuacja dziwna, tak jakby niecodzienna Jak w zachodnich filmach, gdy zbliża się tragedia Stoję z suką, trzymam jej nóż przy gardle Ona prosi przez łzy, daj żyć, nie swataj z diabłem Nie, mam zły dzień, szef mnie zwolnił z pracy I chcę widzieć krew, nie muszę się tłumaczyć Obok gapiów tłum, chcecie sensacji, tak? Będziecie ją mieli, zobaczy to cały świat Może ta mała suka puszczała się z każdym Może nie miał jej nikt, może mieć ją to zaszczyt Żona mnie zostawiła, gdy straciła we mnie wiarę Teraz ja nie wierzę w świat, jeszcze nie mordowałem Patrzę na jej twarz, przypadkowa, ładna Ona wie, że pójdzie, nie wie, że do diabła Nóż, jak u świni, dotyka podgardla Tylko jeden ruch w stronę snów, czysta magia [Refren x2] Gdy masz dwa wyjścia, dziś Bóg chce być jak ty W sumie byt jak byt, zginiesz słonko [Zwrotka 2] Sytuacja dziwna, tak jakby niecodzienna Jak mogę trzymać nóż przy niej, tak bez serca Dziś zwolnili mnie z pracy, słowo Głos mówi "puść tą pannę, jutro znajdźmy nową robotę" Będzie dobrze, żona wróci Ty chcesz zabić kogoś, chyba jesteś głupi Słyszę radiowozy, myślę to już koniec Widzę ona płacze, Chryste, co ja robię? To jakiś bezsens, trzymam ją za szyję Ktoś wyjmuje broń, mówi "puść, bo zginiesz" Czuje luz na tyle, że do ucha jej ciągle szeptam "Jeszcze chwilę, słuchaj, będzie dobrze Wyjdziesz z tego, ja cię puszczę, uciekniesz" Choć trzymam nóż, to dziwne, niedorzeczne Odsuwam go od szyi, ona oddech łapie Wokół tłum ludzi, ja stoję z jej strachem [Refren x2] Gdy masz dwa wyjścia, dziś Bóg chce być jak ty W sumie byt jak byt, zginiesz słonko [Zwrotka 3] Odsunąłem rękę, ale czemu? To jest chore Nie mogę tego nie skończyć, bo nie po to, to zacząłem Kurwo giń, lustro wczorajszych chwil mówi "świat jest zły" Fart jest, nie masz go ty Po prostu raz na odlew, raz a dobrze Ja nie jestem zły, to ten świat ma problem Suka łapie oddech, stal głaszcze szyję Ona zaraz stwierdzi "no właśnie, nie żyję" Czas mijał wolno, gdy między oczami Zobaczyłem czerwony punkt, wiesz, chyba przegramy Ktoś miał rękę na spuście, ktoś kto był gdzieś tam Ukryty w blokach, słuchał bicia serca Mogłem tego nie robić, wyperswadować może Że wszystkie twory boże, nigdy nie będą Bogiem I nie zabiorą życia, kiedy spieprzą swoje Nie mam już siły, na nogach ledwo stoję [Refren x2] Gdy masz dwa wyjścia, dziś Bóg chce być jak ty W sumie byt jak byt, zginiesz słonko [Zwrotka 4] Zabij ją, bo zaraz cię zastrzelą Chciałeś, kurwa, przełomu? Będziesz miał zaraz przełom Może była szczęśliwa, ty nie jesteś To całkiem miła chwila, pozbawiać życia gestem Ile jeszcze? Dźgaj świnie w serce Nie ma na co czekać, czas ucieka, żegnaj mende Na skroniach pot, ktoś celuje we mnie Jakby wykreślał ze łba głupie przepowiednie Mogę przeciąć życie, stanąć na jego szczycie Bogu i diabłu napluć w pysk, widzicie? Wszystko się kończy, my więźniowie chwili Ktoś naciska spust, przykładam nóż do szyi Chcę to skończyć, czy nie chcę, chcąc nie chcąc Coś mną kieruje, gdzie godność, jestestwo? Co się stanie, czy ją puszczę, zginie? Zdecyduj słuchaczu, ty ten numer skończyłeś, dwa wyjścia [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]