DNA - Rap zaufania lyrics

Published

0 254 0

DNA - Rap zaufania lyrics

[Zwrotka 1: Chada] Jestem tutaj od lat, weź posłuchaj mnie ziomuś Robię czystkę w tej grze, na wzór świętych z Bostonu Czy ty też tak to czujesz? Powiedziałem jej tak, teraz kurwa żałuję Mleko już się rozlało, nie szukaj we mnie świadka Masz tu rap zaufania, co się niesie po klatkach Nie mów mi co mam mówić, nie mów mi co mam myśleć Ja tu gram pierwsze skrzypce, w tym jebanym przemyśle Z dala od jakichś dziwek Trudno jest mi zrozumieć sens ich marnych nagrywek Gadasz coś za plecami, dla mnie to żadna krzywda Ale kurwa pamiętaj, że się ze mną nie igra Piszesz Chada przegrywa, odnajduję w tym siłę Pokazuję dziś Polsce, jak się bardzo myliłeś Teraz lamusy cisza, prawdą z ludźmi się dzielę Kurwa, jak po mojemu, nie proszę o zbyt wiele [Refren: Sobota] To nie sejmowe wotum, to zaufania rap Dla jebanego rządu, jest jak parszywy rak Bronimy swych poglądów, zwątpienia tu brak Tak było od początku, odkąd przyszedł na świat Odkąd pamiętam brat robię dla ulicy Wcześniej robiłem hajs, teraz robię liryki Kładę na bity bolesną szczerość ściero Tutaj Sobota, Chada, masz sprawdź to dzieło [Zwrotka 2: Chada] Jestem pewien krytyki, kibicuję złodziejom Jesteś z tych, którzy pewnie tego nie zrozumieją Dla mnie złodziej brzmi dumnie, dobre słowo i serce Za tym wszystkim po prostu kryję się nieco więcej Ramię sprawiedliwości, węszy tutaj od rana Nawija Tomasz Chada, dla sądu syn Bogdana Teraz brzmi to ponuro, tego to jestem pewien Kiedy słyszysz te wersy, pewnie robisz pod siebie Jeszcze wszystko przed Tobą, jeszcze bracie wyskoczysz No bo w końcu na Boga, ile może wiać w oczy Trzymasz kukiełkę Chady, no i wbijasz w nią szpilkę Chcesz mi płacić za ciszę, ale ja nie zamilknę Co się mażesz jak dziecko, nie przeproszę tu za nic Te słowa to konieczność, ciągle nie spuszczam z tonu Weź tego nie kwestionuj, masz tu rap zaufania Wszystko dla Ciebie ziomuś [Refren] [Zwrotka 3: Chada] Teraz gorsza część Chady, mówi ci idź do diabła Masz tu pieprzoną pieśń, o podrzynaniu gardła Moja wiara wypadła, kiedyś z szóstego piętra Chciałbyś więcej szczegółów, lecz niewiele pamiętam Weź nikomu nie ufaj, podpowiada rozsądek, no i słusznie Bo potem kurwy straszą cię sądem, przejebałem majątek Ale to mnie nie boli, bardziej w sidłach niewoli Niż w złotej aureoli, balet wyszedł mi bokiem Biorę głęboki oddech, nie podchodzę do okien Mam z tym pieprzony problem, chciałbym cię nie pamiętać Droga szczęścia nie tędy, zanim kurwa coś powiesz, wypluj wybite zęby Teraz słowa dokończą, to co zaczęły czyny Przecież kurwa nie mówię, że nie jestem bez winy Z ciężkim sercem nawijam, o tym że z nami koniec A, myślałem że zawsze staniesz po mojej stronie [Refren] [Tekst - Rap Genius Polska]