Denis - Mimo wątpliwości lyrics

Published

0 98 0

Denis - Mimo wątpliwości lyrics

[Refren] Wciąż trzymam majka, nie chowam go w futerał Wciąż daje temu więcej niż z tego zabieram Coraz częściej sam już myślę, że to nieroztropne I przez to wszystko coraz częściej wątpię Wciąż robię swoje i stoję przy tym twardo Ale coraz częściej sam już zastanawiam się czy warto Częściej sam już myślę, że to nie roztropne I przez to wszystko coraz częściej wątpię [Verse 1: Edzio] Dzisiaj znowu siedzę sam, tylko bit, proza, rym I to już kolejny rok jak nie mam nic poza tym Kumple, siedzą teraz na melanżach przy alko Ja od tego od zawsze wolałem usiąść nad kartką Niby dało mi to korzyść, choć nie wiem gdzie ona jest Zaniedbuję wszystko inne i nie wiem czy to ma sens Znów jadę w Polskę taka rzeczy kolej Mamo przepraszam Ciebie, dzisiaj znów mnie nie ma w szkole Potem nadrobię a dzisiaj mówię trudno I chciałbym umieć kiedyś porozdzielać to po równo Czasem zostawić muzykę, stanąć od niej z dala Bo nie wiem czy więcej dała mi, czy więcej zabrała Bez niej nie byłbym sobą, czasem chciałbym sobą nie być Nienawidzę siebie, kiedy przez nią znów popełniam błędy Miała dać mi wieczność i jakąś moc Póki co dała kolejną nieprzespaną noc [Refren] [Verse 2: Edzio] Dzisiaj znowu ruszę w Polskę, za parę dni wrócę z trasy Znów zaniedbam obowiązki, potem powrócę bez kasy (Ty) Nie wiesz jak to jest mieć pasję do sceny By objechać całą Polskę i to z własnej kieszeni Ludzie, wredni ludzie, najpierw chcą Cię poznać z bliska Potem zwęszą w Tobie fejma i zechcą Cię wykorzystać Jak do czegoś dojdziesz paru miłość Ci pokażę Większość pokażę nienawiść, będą chcieli Twych porażek Częściej myślę by tym rzucić o glebę Ale bez tego kompletnie nie mam pomysłu na siebie Nie wiem co ze sobą zrobię, gdzie pójdę na studia Ani co zrobię jak ten pieprzony rap się nie uda Czym jest sukces? Prawdziwością tych co się nie sprzedali? Co Ci po prawdziwości, jeśli grasz dla pustej sali? Nie ma nic gorszego niż dać o sobie zapomnieć I ta okropna świadomość rozmieniania się na drobne [Refren] [Verse 3: TMK aka Piekielny] Wylali litry nienawiści na mnie za smutne rapsy A i tak się ziści plan, wiem, smutne dla nich Ale spadło to na mnie nagle, trochę przybiło W końcu zrozumiałem, że to i tak moja miłość Rap, przebyłem drogę od dna na mentalny szczyt Dziś tylko tekst, majk i fajny bit Wiesz, mogą coś mówić o mnie, co mnie to obchodzi Skoro znów staję na scenie i w publice wzbudzam podziw Wątpliwości - miałem, mam je nadal Ale sam wiesz jak jest, rymy dalej składam Kto tu zgarnie ten fejm, jak nie ja, no błagam Diament pośród kamieni, a w głowię wciąż równowaga Wiesz, wydałem płytę, wydałem hajsu masę I jeżdżę dziś w Polskę grać koncerty Czasem dogrywam zwrotki na projekty, jak ten A wątpliwości tak powracają przed snem [Refren] [Verse 4: Edzio] Znów stanę na scenie, a tłum zacznie moje imię krzyczeć I to niby to o czym marzyłem przez całe życie? Im bardziej przybliżam się, żeby osiągnąć target Tym mam więcej wątpliwości czy to tego chcę naprawdę To normalne? Chciałbym czasem pozbyć się tej presji Kiedy nie śpiąc całą noc znów pisze pieprzone dwa wersy Czasem biorę kartkę, odpalam instrumentale Po dwóch godzinach odkładam ją pustą, myślę "Co dalej?" I stale powtarzam to wszystko tu zanim usnę Czasem gdy schodzę ze sceny czuję taką samą pustkę Nie chcę łatwych panien, nie trzymały się mnie nigdy Mówią MCs mają dupy, wiesz, ja jestem inny Mógłbym gadać Tobie ciągle jaki jestem poza rapem Albo jak bardzo bym chciał byśmy teraz byli razem Nagrać setki tracków o tym, zostawić wszystko tak Lecz to niczego nie zmieni, znów został mi tylko rap [Refren]