Cycki i Krew - Licencja na zabijanie lyrics

Published

0 155 0

Cycki i Krew - Licencja na zabijanie lyrics

[Intro] To jest moja Kalifornia To jest moja Kalifornia To jest moja Kalifornia [Zwrotka 1] Ojciec gangster, gruba rodzina Syn normalny, historia jak z kina Grube interesy w całym mieście Haracze, pobicia, wizyty w areszcie Koks, wóda, kurwy, impreza Dla syna samotna wieża Odseparowany od takiego życia Książki i szkoła, zero odbicia Normalny cichy, zamknięte oczy Żeby nie wiedział, że dookoła toczy się Prawdziwa jebana wojna o grube siano Nie wiadomo czy obudzi się rano [Refren] Licencja na zabijanie A my w morzu krwi! Licencja na mordowanie Nie rodzimy się źli [Zwrotka 2] Chłopak do chuja wiedział co się dzieje Że ojciec rzadko się śmieje Pod chatą dobre auta W domu co tydzień konferencja Jałta Uczył się dobrze bez kłopotów Zawsze najdalej od głupich wyskoków Chłopacy z klasy mu dokuczali Że jest pizdą, w kiblu zamykali Zaciskał zęby, nikt nic nie wiedział Bo nikomu nigdy nic nie powiedział Nie chciał walczyć, chciał być inny Zwykły, szary i niewinny [Refren] [Zwrotka 3] Któregoś dnia idąc do szkoły Zaczął mu świtać pomysł szalony Wziął do plecaka klamkę starego Tylko ich nastraszy i chuj z tego Jak zawsze podbili do niego w klasie Chuju złamany, ty kutasie Masz jakąś kasę? – Mam upominek I wyjebał do nich trzech cały magazynek Zabijanie przekazane w jebanych genach Nie rozmawiał z nikim o problemach Trzymali go z boku tego świata Oni upadli w ręce armata Wtedy zrozumiał, krwi się nie oszuka A przeznaczenie kiedyś zapuka I się upomni tajemnice życia Dajcie mi kurwa wreszcie coś do picia [Refren]