Coma - Taksówka lyrics

Published

0 372 0

Coma - Taksówka lyrics

[Zwrotka 1] To ta przed zmrokiem Bezwładna godzina Na trasie do domu O której myśli ciężkie Westchnienia Wyobraź warstwę na dnie szklanki Cukier w herbacie u babci Żałosny i wzruszający Osad, znak Zapadają mętnym śladem w pamięć [Zwrotka 2] Po wszystkim tym Listopad zwalnia Latarnie za zasłoną Piksele na szosie Żółte, czerwone I biała wilgoć, mgła Kilka punktów zaczepienia W znanym wymiarze Snuję, rozciągam na nich nić Zaznaczam terytorium zdarzeń Od lampy Do wierzchołków osiedla Od wnętrza do zewnętrza Przeciągnąć by po tej nici Aż wyda dźwięk Aż jęk [Zwrotka 3] Po wszystkim tym A trzeba przyznać Że dręczył, drżał w powietrzu Jakiś nieznośny spokój Od co najmniej końca wakacji Słońca było więcej niż zawsze Ludzie uśmiechnięci Inaczej jakoś Złowrogo bo szczerze To mogło uśpić To mogło uśpić To mogło uśpić czujność Psy syte miast Się oblizawszy Kłapały Pyski Mlaski To mogło uśpić To mogło uśpić To mogło uśpić czujność [Zwrotka 4] I mnie, przyznam, nie mniej Się chciało szczęście czuć Czy jak by to nazwać, spokój A trzeba było wiedzieć, że coś drga A trzeba było mądrym być przed szkodą Wtedy choroba weszła w płuca Pół miasta charczało w tramwajach A mówi się we wschodnich medycynach Znajomy, właściciel baru „Sajgon” Wyznawca buddy, akupunktury, mówił Były narkoman i alkoholik Były piosenkarz czy też muzyk Były katolik, były rozwodnik Kompletny były degenerat Akupunktura, medycyna rozumiesz wschodu Że to od duszy idzie Choróbsko ciała od duszy [Hook] To jaką ma duszę Ludność miasta Która tak licznie Zaczęła kasłać? [Zwrotka 5] Przeleżę tydzień Nieprzeleżane Nie było czasu Niewyleczone A już mi huczał cały wielki zestaw gróźb Nad głową, wiecznego potępienia Cały wielki zestaw pokus Rozhuczał się, że w sumie można było Tylko płynąć dalej, no to płynę [Hook] To jaką ma duszę Ludność miasta Która tak licznie Zaczęła kasłać?