[Refren: Magdalena Grzymkowska] Mogę zmieniać rzeczywistość Wpływać na Twoją przyszłość Gdy sam nie wiesz jak, podpowiem Mam ten dobry obraz w głowie W sterowanym śnie Mocno wydaje się Że możesz dalej biec Tu nic nie zgubi Cię [Zwrotka 1: Modest] Jakkolwiek elokwentnie nie wypowiadałbym się gdziekolwiek Pochodzę z miejsca, gdzie ucieczka to zajebać kogoś lub siebie Powinienem z założenia więc być zwyrodniałym gnojkiem A wolę nigdy się nie zbudzić niż przekląć przy kobiecie! Wielce zdradliwe, słyszałem dziewczynę jedną z drugą Z dumą wspominała potrójną penetrację z finałem nad dupą Różnią się wiekiem - z siedem lat różnicy w metrykach Sens macierzyństwa? Ta młodsza też z młodszymi się spotyka! Hipokrytami bywamy, niby wolimy randki w teatrach A godzinami po godzinach klniemy do granic prostactwa Tu porozmawiamy z magistrami o jakichś wystawach A pod sklepami z alkusami o ich niezdobytych medalach Jawa miesza się ze snem, a rówieśnicy na podwórkach Musiałbyś ludzi przesiedlić, aby kompleksy wyrównać Niejednokrotnie miałem torsje na widok mych ziomów Gdy - w przeciwieństwie do mnie - mogli brać swoje panny do domów Śmiałem się z tych, co ulice przemierzali okrężnie A najwidoczniej te drogi doprowadziły do ich snów spełnień Wiem, że mogłem widzieć budowę Luwru lub Grunwald, lecz Wolałem spędzić sen na azbestowych gruntach [Zwrotka 2: Cok] Jestem zmuszony tutaj wracać, taka kolej rzeczy Choć prawda naga sprawia, że rzadko się mogę cieszyć Bo promień nadziei tu znaczy więcej niż myślisz Dlatego zmieniam to miejsce, chętniej i prędzej niż inni Patrzę na tych, którym życie się nie powiodło A część z nich dalej kręci swój prywatny horror Jak możesz tyle egzystować normalnie By kilka lat od osiemnastu skończyć tak fatalnie? Jak?! Już nie szukam odpowiedzi Odkąd młody ojciec chętnie przepił hajs na pieluchy dzieci A świadomie zmienić mogę tyle, ile chcę Jak ten, który spoglądając w butlę, wolał wybrać śmierć Wiem, że tu lepiej mieć zamknięte oczy Jak ten duch kroczyć od słów: "Weź, oddaj i pożycz" Modyfikacje więc wprowadziłbym chętnie I wierzę, że znajdę na to realną receptę. Wierzę [Refren: Magdalena Grzymkowska] [Zwrotka 3: Furman] Stoję na klatce, znowu dym w płucach Od pierwszego po dziesiąte ewidentnie huta I to normalne. Nic mnie tu nie męczy Za ostra zajba, kurwa trzeba złapać się poręczy Bezdomni gdzieś przemykają z boku Kimają na tych klatkach, choć meldunki nie z tych bloków Nie gardzę nimi tutaj, choć śmierdzą To ciągle ludzie przecież, zabłądzili gdzieś na pewno A sedno? Wytrzymać wszystko, bo się da przecież Bo filozofom się nie śniło o dzisiejszym świecie Wierzcie lub nie kurwa tutaj w to Tak mało trzeba, by osiągnąć dno i to jest właśnie to Zło, które tu steruje każdym dniem Czasami myślę sobie, że to sen i że obudzę się Ale nie - przecież nie może mi tu być tak łatwo Wylewam łzy tu jak mam koszmar ten życiowy, znasz to Póki co, to się budzę, ale zlany potem Co to za bezsilność, że nie umiem tu nic zmienić? To ten Wniosek, że sam sobie tu to w głowę wbiłem Nigdy w zmianę nie wierzyłem. Dobrze, że to już zmieniłem [Zwrotka 4: Kaees] Stąpam twardo po ziemi tak jak na co dzień Nie chodzę sam albowiem wkoło tyle zamkniętych powiek I patrz, bo ważne gdzie postawię nogę teraz! Ostrożnie mnie prowadź, bo nie chcę się z ulicy zbierać Jak tamta lejdi, która tworzy melanż Barw. Tu na chodniku, tam na skwerach Padł kolejny żołnierz. Wojna zżera Jak krak. Polejmy gołdę, niech pije gleba! Nieba granat. Płonie bieda zamiast Brudnych stogów siana - więcej ognia! Jedna zmiana, by to poustawiać Żeby ziemi składać mniej ofiar! Zdobądź się na gest. Mnie wyprowadź z błędu Że nie jest to objawem lęków Świadomie patrzę, lecz co się stanie wiem Właśnie witam nowy dzień [Refren: Magdalena Grzymkowska] Mogę zmieniać rzeczywistość Wpływać na Twoją przyszłość Gdy sam nie wiesz jak, podpowiem Mam ten dobry obraz w głowie W sterowanym śnie Mocno wydaje się Że możesz dalej biec Tu nic nie zgubi Cię Nie zgubi Cię Nie zgubi Cię Nie, nie zgubi Cię Nie zgubi Cię