Cira - Plastikowy Kosmos lyrics

Published

0 134 0

Cira - Plastikowy Kosmos lyrics

[Zwrotka 1: Cira] Plastikowy kosmos, bracie i siostro, ustawiam ostrość Ster na styl pseudosfer zwanych wioską Gwiazdo-rap zbiory upchane w swoim pudełku Prastare astralne ciała lewitują po piekiełku Bransolety, sygnety, balety huczne Ich fanki i kobiety - niestety wszystko jest sztuczne Łowcy nocy lecą w nicość na stałe Wysysając gwiezdny pył przez rulonik z nominałem Tu zespoleni w konstelacjach Ktoś nowy, ktoś świeży? - Konsternacja Stacja kosmodromu to czarna dziura Buch dla naiwnych w radioaktywnych chmurach Zaplątani w czasoprzestrzeń, lecą do dzisiaj I ain't touching this sh**, yo, it's artificial Nie chcę być taką gwiazdą, ludzi fantazją 2011, sprawdź to! [Refren: Cira] Pozdrawiam wszystkie gwiazdy, za ksero i za playback Za jedno słabe demo i niemoc na ich koncercie Za imitację flow plecy w stronę publiki To dla Was gwiazdeczki z plastikowej galaktyki Pozdro! Wszystkie gwiazdy za ksero i za playback Za jedno słabe demo i niemoc na ich koncercie Za imitację flow plecy w stronę publiki To dla Was gwiazdeczki z plastikowej galaktyki [Zwrotka 2: Bisz] To życie, w którym żyją oni, to science fiction Z naciskiem na drugi człon - fałsz Nikt mi nie powie, że oni nie widzą swych kłamstw Zwykli zakrywać nimi prosty fakt , że są tak zwykli Wiesz co stanowi dzisiaj opium dla mas? Cały show biznes pierdoloną opcją kopiuj, banał Nie jeden Don Kichot tu o tą kopię łamał Ale wracał na tarczy albo kopią się stawał To gówno wchłania jak czarna dziura - nie ma odwrotu Sztuka jest warta chuja, gdy nie ma obrotu I słuchasz w radiach eunuchów zamiast hip hopu Który wciąż ma jaja, by pokazać dramat tych bloków Niech żyją tam, gdzie żyją - na pieprzonym księżycu My ratujemy morze ludzi od ich zgubnych wpływów Rośniemy w dół w podziemiach jak stalaktyty Wbijając chuj w ich plastikowe galaktyki [Refren: Cira] [Zwrotka 3: Te-Tris] Dla niektórych w galaktyce, jestem tylko trylobitem, Choć czasami zastanawiam się, czy oni widzą życie? Ja mój mikrokosmos żywię spliffem z kryptonitem, I co noc ze sklepienia, przywołuje milion liter Ich logikę pierdolę - mózgi sztuczne jak Sputnik Łajki w Nike'ach - ich dupy jak martwe suki w próżni Grawitacja ich ściągnie, nawet bez Hubbla Widzę jak okłamują nas te szklane planetaria Znajdę jasne światła, to mój statek-matka Przebrnę dead space, odetchnę i zasnę w światłach W białych karłach został tylko obcy blask Wojna światów, gatunków, dominacja obcych ras Jesteśmy stąd, a nie z Marsa czy z Wenus Może to czasem dlatego nie wystarcza nam tlenu Lawina problemów jakby Atlas zaniemógł Ale plastikowy kosmos nie wyznacza nam celów [Tekst - Rap Genius Polska]