Chok - Bez pożegnania lyrics

Published

0 138 0

Chok - Bez pożegnania lyrics

[Verse 1: Chok] Boję się śmierci, bo jeśli nie ma nic po śmierci Nie dzieli nas nic, co można logicznie określić I staram się zastąpić zwątpienie nadzieją W to, że istnieje coś między niebem a ziemią Może moje serce nie jest jedynym miejscem W którym jesteś teraz, sam nie wiem Ale wierzę i wiem, że wiesz, że jestem przy niej częściej Po części za Ciebie Patrzę na twarze tych, których łzy znam na pamięć Nasze sny to miraże, w których zostaniesz na stałe I gdy byłem małym szkrabem, byłeś dla mnie wzorem A po rozwodzie częściej Ty byłeś dla mnie ojcem Jestem Ci wdzięczny, jak nikt na świecie Za wszystko, bo pokazałeś mi jak być facetem Nie chowam łez, choć to znów dziś boli I oddałbym wszystko, za ostatni uścisk dłoni [Verse 2: Maz] Miałem iść do niej, pomóc nieść zakupy z miasta Babcia - byłem tam częściej niż tam, gdzie ojciec i matka Jak potrzebowałem wsparcia, znałem te tereny dobrze Albo jak musiałem chować szkolne oceny przed ojcem Dostałem nokię, żeby nie być gorszy w klasie Choć nie miała, kupowała mi te spodnie z MASS-em Za każdym razem mówiłem, że wpadnę nazajutrz A siedziałem z menelami gdzieś na klatce, na haju Spod okularów tliły łzy, gdy patrzyła na mnie Bo nie byłem już tym dzieckiem, któremu mówiła bajkę Niby normalne, to była ciepła jesień W życiu bym się nie spodziewał, co mi ten etap przyniesie W SMS-ie dostałem wiadomość od matki Żebym zwolnił się ze szkoły, szybko przyleciał do babci Łzy opadły mi na ziemię, gdy odjechała karetka Zawsze będę Cię pamiętał, choć nie zdążyłem pożegnać [Verse 3: Deobson] Nie boję się już śmierci, widziałem z bliska śmierć Boję się, że się nie pożegnam, kiedy będę wreszcie szedł Za krótki sen czasem mam, widzę tamte dni Oczyszczam głowę, lecą mi strumieniem łzy Miałem rok, żeby pożegnać się z mamą Niejeden dzień stałem płacząc pod salą Pytasz mnie, jak to jest, kiedy patrzysz na zegar Byłem gotów nawet diabłu duszę sprzedać Życie po życiu nie istnieje, nie szachuj niebem mnie Zostały mi wspomnienia, w żyłach rodziców krew Dokąd oddychasz, musisz walczyć - napiszę to na skórze "Dum spiro spero", nie mam już żadnych złudzeń Byłem z nimi do końca, mówiłem jak kocham Tu gdzie teraz jestem sam bym nie dotarł Nie ma życia bez pożegnań, bez bólu, bez łez Nie ma szczęścia danego raz na zawsze, wiem *** Nie zdążyłem się pożegnać, nie umiałem wierzyć w koniec Nie dochodzi do mnie, że zobaczę Cię po drugiej stronie dopiero Nie zdążyłem się pożegnać, nie chciałem tego Lecz powinienem, dzisiaj robię to patrząc w niebo Jesteś daleko, ale wiem, że jesteś Bez pożegnania, chociaż czuję tu obecność Twoją Ale nic nie jest tak samo jak zawsze Powinienem się pożegnać, miałem tylko jedną szansę