BRK - Definicja: Hater lyrics

Published

0 63 0

BRK - Definicja: Hater lyrics

[Verse 1:Kajman] Kto ty jesteś? Mówią na mnie hater, GlamRap fan Gdziekolwiek wejdę czeka mnie ban To ja cham! Sram na to, bo mam ochotę tutaj przelać żal Każdy łach z chujowym głosem na kołek wiesza majk Skąd pochodzisz? Z krainy wiecznie pijanej Polonii Gdzie internet jedynym orężem by coś udowodnić Jestem pewien ich zbrodni na rapie Chuj mnie obchodzi czy to ten czy tamten To pseudo król ceremonii To podziw, bo to raczej kult chorej troski Jak oni ja pojadę To szczur powie, ze jest dobry Naprawdę to takie słabe Ja wiem, są wyjątki Ale też trzeba umieć czasem przypropsować zwrotki Karma ich goni, nasza definicja ich boli Jak tak trzeba pierdolić Wiec wracam zamknąć im mordy Nie życzę agonii tylko kontroli nad umysłem Żeby palce ich dłoni na pałę nie biły w klawisze Ej! [Verse 2: BRK] Mówią na mnie Don Detonator Kolejny wybuch i znowu w necie przesyłu zator I co ty na to? Hejt, hejta goni ciągle Znowu wciskasz ‘play' i but prosto w mordę Ciekawe czego słuchasz A przy komputerze na pewno nie tego numeru Bo spaliłby ci twoją wieżę Rapu paserze Spróbuj wejść w nasze kręgi Za każdy pocisk, leci rykoszet, zaciśnij zęby! To nie lista przebojów dla studentów na żelu To walizka nabojów leci prosto do swego celu Dobrze wyceluj, zanim pociągniesz za spust Mechanizm obronny wywołuje jad z naszych ust [Hook x2] My mamy cel Wiem na pewno, że Hip-hop poradzi sobie Wiec nie pierdol, lecz Hip-hop ma się dziś dobrze I ty wiesz to też Definicja hejt Ciągle jest ich więcej [Verse 3: Onar] Ej hejter, szczerze nie znamy się tak jakoś lepiej Ty wiesz o mnie wszystko, ja o tobie nic nie wiem Bądź grzeczny bo żyłka tolerancji twojej mamie zaraz pęknie I kto będzie teraz płacił za Internet? Ej hejter, jesteś anonim jak pijak na mityngach Tylko on już się przyznał, ty żeś jeszcze się nie przyznał Że masz problem, wielki jak Tatry Wracasz przed komputer zrzucić przemyśleń kilogramy My piszemy, działamy, my piszemy, nagrywamy Ty piszesz obesrany, ty piszesz obesrany Ej hejter, piszesz bluzgi których byś nie powiedział na głos Przejdą ci przez monitor, ale nie przez gardło Strach rodzi agresje, agresja niepewność Chcesz zniszczyć świat, a wyglądasz jak dziecko Podobno raz mnie spotkałeś, i to nawet pysk w pysk Ale akurat coś ci wypadło i musiałeś wyjść [Verse 4: Młody M] Ja kładę kostkę cukru na łyżkę przelewam przez nią trunek Już czuję jak rozchodzi się woń anyżu z piołunem Ło jest wcześnie, za oknem widzę łunę Spiesznie przechylam szklankę i idę na taksówkę Zostajesz sam i masz tylko ten komputer Na forum jesteś kimś – ty i wirtualni kumple Życie jest okrutne, ale to nie moja wina Ja próbuję zmieniać los, ty wolisz go przeklinać Kluby, koncerty, studnio, płyty, chillout Teksty i bity, klipy, znów nawijam Ziomki, melanże, praca, dom, rodzina A ty przeznaczasz swój czas żeby klik klikać Moi ludzie ze mną, w sercu ich opinia Tu swój pozna swego i nikt cię nie przywita Bo to szacunek buduje pozycję na ulicach A ty jak chcesz możesz sobie wziąć mojego vipa [Hook x2] [Verse 5: Hukos] Przed chwila zwaliłem konia pod "gang-bang" I Sashę Grey, s**mę zwiniętą w chusteczkę spuściłem w swoim WC W takich chwilach by być cicho puszczam YouTube z Twoją płytą Za ścianą ojciec zwyrol wznów nazywa matkę cipą Włodi poucza nie pozwól skurwić się siostrze Molesty nie znam dobrze, siostra szlagierem na ośce Jestem gimbusem, pieprze tą budę, pieprze naukę Kolegów mam w dupie, żadnego nie lubię Zresztą z wzajemnością Noszą Stoprocent i Prosto, niech pierdolą się Kupił ojciec bananowcom Po bracie koszulka Slayer i stare Alice In Chains Wiadomo w gimbazie na fazie jest SSG Podbiłem po koncercie po autograf i zdjęcie W chuju mam Twoje zmęczenie i że było już po trzeciej Olałeś mnie, a ja też kładę wokale, trzy tracki nagrałem Za kare w GlamRapie na fazę nazwę Cię łakiem