Bonson - Patologie lyrics

Published

0 158 0

Bonson - Patologie lyrics

[Zwrotka 1: Flo] Witaj w tych okolicach, choć to nie Kalifornia Tutaj dookoła otacza mnie patologia Alkohol płynie w żyłach, nie mierzę już promili Alkoholicy, oby się zabili, wiesz Tu dziecko nie wie nawet, kto jest jego ojcem I kurwa, to jest chore, tutaj mąż bije żonę Różnica wieku między nimi w granicach dekady Ona jest w moim wieku, on w chuj starszy I wiem, że na razie jestem w twoim oku solą To wierzę, że pod nosem mruczysz "winnam być z tobą" Inni rówieśnicy, jak króliki, pieprzą się po kątach Jeden na własnej skórze poznał definicję ojca Ta, ta i tamta zapomniała, co to ciąża Pchając wózek chodnikiem, zawstydzona morda Też to wszystko widzisz i co, dalej żyjemy Bo wszystkie te rzeczy nie przeszłyby nam przez myśl [Zwrotka 2: Kola] Wielu nie chce mówić głośno o tym, jak jest tutaj Że patologię widać gołym okiem, biedachy ciągną druta Ty weź posłuchaj, weź zobacz, przetrzyj oczy Tu jedna zapierdala z wózkiem, druga już jest w ciąży Wszyscy robią hajs, w każdy możliwy sposób Opierdalają coś na lewo, by mieć trochę sosu By znaleźć sposób, żeby kupić tutaj najki Gorzej, jak chcą zajebać, kupić bucha i rajki Albo pizze pod browar i mieć pizdę i zgona Zapytaj małolata, jak się kręci biznes na blokach Jak się bierze towar w credo, od tych co jeżdżą beemą Uwierz mi, że dzieciaki stąd, na pewno to wiedzą Kilka tajemnic z podwórka, słuchaj jak ktoś, coś zajebie Zrobi sztos, kurwa, to i tak tutaj nikt, nic nie wie Chłopaki robią dile, przekręty i kombinują Też żyje w tym bagnie przeklętym, powiedz, jak długo? [Zwrotka 3: Bonson] Najebane małolatki z dupami za kwity Zarzygane klatki, karki z kundlami na smyczy Chwalą się zdobyczą, podstawiając głośnik światu Odkąd MP3 masz w komie, nienawidzę z Polski rapu Leci Ryszard i to nie, żeby leciał Rysiek Riedel Koks patrzy na mnie wzrokiem, jakbym mu odbił dziewczynę Co najmniej stówka ciężar, gdzie ja z moim siedemdziesiąt Mam podjeżdżać, i ty myślisz, że bym rwał ci pannę? Przestań, i tutaj już pierdoli mnie, co będzie Świat jest tak fałszywym gównem, że już nawet przestał śmierdzieć Tu, gdzie mefedron walą dzieci w szkołach A chciałem, kurwa, tutaj dzieci wychować Patrz po oczach tych, co od zawsze w tym miejscu Szczera piątka od koleżków, jest droższa, niż Lexus Ale piątka od koleżków niewidoczna jest, wiesz? W chuj i tak na co drugim, polskim osiedlu [Zwrotka 4: Kola] Dla innych to standard, pieprzona norma Kradną hajs starym, by mieć za co skręcić jointa Nie biorę hajsu od starszej, sam sobie radzę I wiem, że nigdy nie oskarży mnie o kradzież A jak mam parter, czasami, w różnych chwilach To na zakręcie redukuje bieg, by nie wypaść Też tak masz? No to props dla ciebie Bo z prawdą na barkach, o wiele dalej dojedziesz [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]